poniedziałek, 8 listopada 2010

Krem lanolinowy z olejem Jojoba i masłem Shea

Miałam nadzieję, że uda mi się ukręcić coś kolorowego, ale niestety nie było czasu.
Mam za to zdjęcia kremu lanolinowego zrobione jakiś czas temu, więc dziś będzie kolejny krem :)
Przepraszam za jakość zdjęć, nie wyszły najlepiej. Postaram się, żeby kolejne były coraz lepsze.

Krem lanolinowy z olejem Jojoba i masłem Shea jest kremem bardzo tłustym. Jest przeznaczony dla osób o skórze suchej i bardzo suchej ze zmianami atopowymi i zaburzeniami produkcji sebum. Nie określam go jako kremu do twarzy, ciała czy rąk. Jest to krem uniwersalny, można go używać w przypadku wszelkich przesuszonych i spękanych miejsc, również do przesuszonych detergentami czy ogrodowymi pracami dłoni. Doskonale nawilża i regeneruje naskórek. Ja akurat stosuję go do twarzy, gdy mam mocno przesuszoną skórę (np. na początku sezonu grzewczego) oraz do rąk. Ze względu na jego tłustość najlepiej stosować go na noc, strasznie się po nim świeci skóra.

Receptura jest drobną modyfikacją przepisu na krem lanolinowy ze strony ZSK. Dodaję monostearynian glicerolu, ponieważ krem miał tendencję do „pocenia się”. W emulsji pojawiały się kropelki wody, monostearynian temu zapobiega.


Podaję składniki na ok. 50 g kremu.

Faza olejowa:
  • lanolina                            4,5 g
  • wosk pszczeli                   3 g
  • masło Shea                      3,5 g
  • Złoty olej Jojoba               20 g
  • monostearynian glicerolu  1,3 g

Faza wodna:
  • D-pantenol 75%                1,5 g
  • gliceryna                           1,6 g
  • woda                                17 ml

Inne składniki dodawane na końcu (opcjonalnie):

  • mleczan sodu                     1,3 g

Akcesoria:
  • dwie zlewki
  • mieszadło (spieniacz do kawy lub mikser)
  • łaźnia wodna
  • waga



Wykonanie

Odważamy składniki poszczególnych faz.


Faza wodna i olejowa kremu lanolinowego masłem Shea i olejem Jojoba.


Wstawiamy do łaźni wodnej (zlewki na zdjęciu są pokryte rosą, przestały noc w lodówce) i podgrzewamy.


Fazy wodna i olejowa w łaźni wodnej.




Fazy wodna i olejowa po roztopieniu składników fazy olejowej.


Zaczynamy intensywnie mieszać fazę wodną i w trakcie mieszania dolewamy fazę olejową. Przynajmniej powinniśmy zrobić, bo ja miałam małą wpadkę przy pracy (mikser się zbuntował na samym początku) i na zdjęciu fazy są rozdzielone - olejowa oczywiście na górze. Na szczęście mikser zaczął po chwili działać, a że awaria trwała krótką chwilę, fazy nie zdążyły ostygnąć i udało mi się je połączyć.


Fazy wodna i olejowa już w jednej zlewce, na chwilę przed intensywnym mieszaniem.


Krem stosunkowo szybko gęstnieje, ale stygnie wolno. Trzeba go stosunkowo długo mieszać. Kiedy jest już chłodny, mniej więcej w temperaturze ludzkiego ciała, można dodać do niego substancje nie odporne na temperaturę.
Tym razem po raz pierwszy dodałam mleczanu sodu. Zmienia odrobinę konsystencję kremu (nie jest taki „gładki”), ale wspaniale nawilża i zmiękcza skórę (tą wersję kremu stosuję od mniej więcej dwóch tygodni).



Krem lanolinowy, już chłodny na chwilę przed dodaniem mleczanu sodu.
.


Gotowy krem w zlewce i w pojemniczku.


Krem zaraz po wykonaniu ma konsystencję masła przechowywanego bez lodówki (może jest nawet ciut rzadsze), pozostawiony na kilka godzin gęstniej bardziej (zasługa lanoliny). Po wstawieniu do lodówki nieco twardnieje (jak masło), ale można się nim posmarować.

Krem oczywiście przechowujemy w lodówce.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz