środa, 22 grudnia 2010

Beże dla M. - cienie

Pasztet w piekarniku, kaczka i ciasteczka gotowe, na karpia w galarecie-  za wcześnie... Dzięki temu mam chwilę czasu, dodam więc obiecane M. beże - zdjęcia czekają już od jakiegoś czasu :)
Uwielbiam beżowe cienie, nie potrafię się bez nich obyć. Mam ciemne powieki  i głęboko osadzone oko - konieczne jest rozjaśnianie go.


Pierwszy beżyk powstał z miki Oriental Beige. Pomieszałam ją z innymi składnikami w poniższych proporcjach:

2 objętości Oriental Beige
6 objętości baza TKB
1 objętości Sericite Mica
1 objętość puder jedwabny
1 objętość stearynian magnezu


Wykonanie - identyczne jak w poprzednich przypadkach :)



Wrzucamy, ucieramy, skrobiemy, ucieramy... wrzucamy do pojemniczka :)



Poniżej cień nałożony na sucho i na mokro.







Cieniem, który chyba staje się powoli moim ulubionym, jest cień zrobiony z miki Natural Beige. Dostałam ją, na początku wydawała mi się za zimna, więc przeleżała jakiś czas w szafce. Teraz ją uwielbiam.
Cień zrobiłam z następujących proporcji:

2 objętości Natural Beige
2 objętości bazy TKB
1 objętość stearynianu magnezu
1 objętość pudru jedwabnego

Mieszamy i gotowe.


Cień, po lewej aplikowany na sucho, po prawej na mokro.

czwartek, 16 grudnia 2010

Zimowy krem ochronny

Jakiś czas temu zagościła u nas zima co nakłoniło mnie (również jakiś czas temu) do zrobienia ochronnego kremu zimowego. Receptura jest próbą połączenia tego co wiem o kremach tłustych (na monostearynianie glicerolu) oraz składu mojego poprzedniego kremu ochronnego (zwierał woski, wyciąg z arniki, wyciąg z miłorzębu, olej ze słodkich migdałów i wyciąg z kasztanowca). Niektóre z tych składników wchodzą w skład ekstraktu na rozszerzone i pękające naczynka krwionośne (jest doskonały!).


Proporcje na ok. 50 g:

Faza olejowa:
  • monostearynian glicerolu 3,5 g
  • wosk pszczeli 1 g
  • alkohol cetylowy 0,75 g
  • masło Shea 2 g
  • lanolina 2 g
  • złoty olej Jojoba 3 g
  • olej ze słodkich migdałów 3 g
  • macerat z kwiatów arniki 3 g

Faza wodna:
  • ekstrakt z miłorzębu 1 g
  • gliceryna 2,5 g
  • d-pantenol 2,5 g
  • woda 26 g

Faza dodatków:
  • ekstrakt liposomowy na rozszerzone i pękające naczynka  1 – 1,5 ml

Akcesoria:
  • dwie zlewki
  • mieszadełko (spieniacz od kawy lub mikser)
  • łaźnia wodna (garnek z wodą, podgrzewamy na kuchence)
  • waga


Ponieważ przygotowywałam stosunkowo niewielką ilość kremu, postanowiłam zmieszać ją spieniaczem do mleka.

Odważone składniki fazy olejowej i wodnej (każda faza w swojej zlewce) trafiają do łaźni wodnej, którą powoli podgrzewamy:



Gdy składniki fazy olejowej rozpuszczą się możemy przystąpić do połączenia faz. Mieszamy fazę wodną i dolewamy do niej fazę olejową:




Mieszamy dzielnie mieszadełkiem połączone fazy. Gdybyśmy przestali mogłyby się rozdzielić:




Mieszać powinniśmy, aż do całkowitego wystudzenia kremu. Może trwać do dość długo – jeśli mieszamy krem mikserem, mikser spokojnie sobie z tym czasem poradzi, jeśli spieniaczem do kawy, może się on w pewnym momencie zbuntować (krem gęstnieje, a spieniacz nie jest przystosowany do takiej pracy).
Aby przyspieszyć stygnięcie kremu, można wstawić zlewkę znowu do łaźni wodnej, tym razem z zimną wodą (tak, tak – łaźnia nie tylko potrafi podgrzewać:). Krem dalej gęstnieje, jeśli mieszadełko nie daje sobie rady, można mieszać go intensywnie bagietką. Jeśli zauważymy, że z kremu zaczyna oddzielać się olej, wracamy z powrotem do mieszania mieszadełkiem. I tak na zmianę, aż nie będzie zupełnie chłodny:




Do wychłodzonego kremu dodajemy ekstrakt liposomowy do cery naczynkowej i dokładnie mieszamy (na zmianę bagietką i mieszadełkiem):



Gotowy krem możemy przełożyć do pojemniczka:




Opisany krem był wykonywany jako krem do twarzy. Niestety chyba nie służy jej ekstrakt z miłorzębu i krem awansował na krem do rąk (tu nie ma problemu). Ekstrakt z miłorzębu ma dodatkowo charakterystyczny zapach, które może nie wszystkim odpowiadać. Po nałożeniu na skórę zapach znika po pewnym czasie, trochę to jednak trwa.

Do twarzy zrobiłam dokładnie taki sam tylko bez ekstraktu z miłorzębu. Spisuje się doskonale. Nie błyszczy się specjalnie (zaleta kremów na monostearynianie glicerolu), woski i masło Shea pozostawiają na skórze warstwę ochronną. Ekstrakt na naczynka i arnika obkurczają naczynia. W efekcie nie robię się czerwona jak upiór nawet gdy na termometrze jest minus kilkanaście stopni a ja jestem na powietrzu kilka godzin. Ewentualne zaróżowienie nie wygląda źle i znika szybko.

Odważanie składników

Na pewno zauważyliście, że zazwyczaj podaję wagi półproduktów, a nie ich objętości. Proporcje w kosmetykach są bardzo ważne. Odważanie składników daje najlepsze rezultaty. Odmierzanie niekiedy nie jest wystarczająco precyzyjne.
Na Allegro można stosunkowo niedrogo kupić wagę – wpiszcie w wyszukiwanie „waga jubilerska”. Ceny zaczynają się już od kilkunastu złotych. Warto zainwestować.

niedziela, 28 listopada 2010

Woda micelarna

Chciałabym opisać dziś jeszcze jeden prosty przepis. Woda micelarna jest bardzo szybka w przygotowaniu i tak łatwa, że nie robiłam zdjęć. Przepis jest modyfikacją zestawu gotowego ze sklepu http://www.zrobsobiekrem.pl/.

Proporcje na ok. 50 ml:
  • Subilizator P-4C - 2.1 ml 
  • gliceryna - 1.5 ml
  • D-pantenol - 1.5 ml
  • woda destylowana lub hydrolat - 45 ml
 
Subilizator to w uproszczeniu substancja pozwalająca na tworzenie układów micelarnych.
Wszystkie półprodukty odmierzamy do zlewki, dokładnie mieszamy i wlewamy do jakiejś wygodnej buteleczki. Przechowujemy w lodówce.


Przedstawiona woda micelarna zmywa bez problemu wszystko – nawet wodoodporne kosmetyki. Wystarczy dosłownie jedno, dwa pociągnięcia wacikiem. Nie podrażnia, jest łagodna.


Można dodawać do niej różne rzeczy np.: kwas hialuronowy, alantoinę, witaminy rozpuszczalne w wodzie, wyciąg z aloesu, sorbitol, kwas salicylowy, mocznik itd. Zależy co komu odpowiada. Ja dodaję zazwyczaj tylko glicerynę i D-pantenol, bo prawie zawsze myję zaraz twarz wodą, spryskuje tonikiem i smaruję kremem, szkoda mi więc wrzucać tam za dużo składników.

Puder mineralny

Do świąt już blisko i pora powoli myśleć o kolejnych prezentach. Postanowiłam zrobić puder mineralny dla siostry. Puder mineralny, jak wiadomo, nie popsuje się – można zrobić go nieco wcześniej :)


Puder został oparty na jednym z zestawów gotowych z kolorowka.com. Dodałam tylko nieco więcej dwutlenku tytanu, gdyż puder miał być nieco bardziej kryjący niż oryginał.


Proporcje:
  • Sericite Mica – 3,9 g (ok. 17 ml)
  • dwutlenek tytanu – 1,2 g (ok. 2,5 ml)
  • stearynian magnezu – 0,6 g (ok. 2 ml)
  • puder jedwabny – 0,5 g (ok. 1 ml)
  • pigmenty (tlenek żelaza pastelowy, błękit ultramarynowy) – nie ważyłam, dodawałam po troszku
  • 4 krople złotego oleju Jojoba

Akcesoria:
  • waga lub łyżeczki miarowe
  • moździerz lub młynek do kawy

Podane objętości są przybliżone. Produkty tego typu potrafią się zbijać. Nie zawsze dana objętość tyle samo waży. Na szczęście to nie jest, aż tak istotne. Zawsze można czegoś trochę dosypać.

Półprodukty potrzebne do wykonania pudru mineralnego (uwaga: nie został zużyty cały tlenek pastelowy, a z ultramaryny zniknęła dosłownie jedna grudka)

Dwutlenek tytanu, ok. 0,3 ml tlenku pastelowego oraz 5 ml Sericite Mica wsypałam do moździerza i roztarłam. Roztarcie w moździerzu nie jest niezbędne, ale skraca czas mieszania w młynku, w trakcie którego dość mocno się pyli. Raz na jakiś czas, odskrobywałam dwutlenek tytanu przywierający do dna moździerza.


Dwutlenek tytanu, tlenek pastelowy i Sericite Mica – rozcieranie w moździerzu


Kiedy mieszanina była gładka, przesypałam ją do młynka i dodałam stearynian magnezu oraz puder jedwabny. Miksowałam ok. 1,5 minuty króciutkimi seriami po ok. 1 sekundzie. Półprodukty sypkie mają tendencję do wydostawania się wszelkimi szczelinami, trzeba więc mocno dociskać pokrywę młynka. Raz na jakiś czas stukam w pokrywkę, aby cały puder spadł na dno i dobrze się wymieszał.
Uznaję, że półprodukty są dobrze wymieszane, gdy po przeciągnięciu palcem po powierzchni pudru nie widzę białych grudek, a puder roztarty na ręku nie zostawia żadnych (ani białych, ani ciemnych) smug.


Rysunek lewy: pigmenty i część Sericite Mica roztarte w moździerzu.
Rysunek środkowy: mieszanina pigmentów i Sericite Mica przeniesiona z moździerza do młynka, dodane stearynian magnezu oraz puder jedwabny.
Rysunek prawy: rozmieszane dokładnie półprodukty.


Do roztartych pigmentów, stearynianu magnezu oraz pudru jedwabnego dodałam resztę Sericite Mica i znowu wymieszałam krótkimi seriami w młynku.


Dodanie pozostałej ilości Sericite Mica do pudru i mieszanie


Barwę pudru dostosowywałam do siebie. Siostra wcześniej używała już moich kosmetyków i odpowiadały jej ich odcienie.
Ponieważ powstały puder był za jasny (bielił) i miał nieco za ciepły odcień odsypałam ok. 5 ml pudru do moździerza i dodałam 0,15 ml tlenku pastelowego oraz szczyptę (mniej niż połowę łyżeczki 0,15 ml) błękitu ultramarynowego. Dokładnie roztarłam. Błękit ultramarynowy rozciera się dość trudno, zostawia długo widoczne smugi.


Pierwsza korekta barwy pudru – do odsypanej niewielkiej ilości pudru dodaję tlenek pastelowy oraz błękit ultramarynowy i ucieram


Różnica barwy pudru po dodaniu większej ilości tlenku pastelowego oraz błękitu ultramarynowego.
Po prawej puder z dodatkiem ww. pigmentów (barwa dość intensywna, bo pigmenty nei zostały jeszcze rozprowadzone w całęj objęości pudru), po lewej dosypany specjalnie dla porównania puder jeszcze bez tych pigmentów – ma barwę jaśniejszą i nieco cieplejszą.


Wsypałam część pudru wymieszaną z pigmentami do młynka i wymieszałam znowu z całością pudru.


Wymieszany puder po dodaniu 0,15 ml tlenku pastelowego oraz szczypty ultramaryny


Puder nadal był nieco za jasny, znowu więc odsypałam nieco do moździerza, dodałam kolejne poł objętości 0,15 ml tlenku pastelowego i odrobinę ultramaryny, roztarłam, wsypałam do młynka i ponownie rozmieszałam. Nadal nie byłam do końca przekonana o trafności barwy, więc powtórzyłam całą operację dodając kolejne pół miarki 0,15 ml tlenku. To dopiero doprowadziło puder do pożądanego odcienia.
Przy ostatnim mieszaniu dodałam również kilka kropli oleju Jojoba celem przetestowania, czy faktycznie puder z jego dodatkie będzie mniej wysuszał skórę (suchą już z natury).


Gotowy puder mineralny o dobranym wreszcie odcieniu w młynku i w pudełeczku




 Efekt końcowy (w końcu udało mi się zrobić w miarę dobre zdjęcie). Oba zdjęcia w świetle dziennym, tylko pod nieco innym kontem i na innym fragmencie przedramienia. Mało widać, ale w przypadku pudru raczej nie chodzi o to, by było go dobrze widać :)


sobota, 13 listopada 2010

Szampon do włosów delikatnych, suchych

Na to czekałam od dawna. Jak dotąd chyba jedynymi chyba kosmetykami, których nie robiłam były szampony.
Panie i Panowie mam zaszczyt przedstawić półprodukty szamponowe.



Półprodukty do szamponów: RE - FAT, glukozyd laurylowy, glukozyd kaprynowo kaprynowy



Wykonanie jest bardzo proste. Trzeba tylko przestrzegać kolejności. Receptura pochodzi z ZSK. Nic nie modyfikowałam przy pierwszym szamponie. Przy następnych... to się okaże :)

Receptura dla około 200 g:
  • woda demineralizowana                     108 ml  (108 g)
  • guma ksantanowa                              2.5 ml   (ok. 2 g)
  • glukozyd laurylowy                             28 ml    (ok. 30 g)
  • glukozyd kaprynowo kaprynowy          21 ml    (ok. 24 g)
  • RE - FAT                                           5.5 ml   (ok. 6 g)
  • wyciąg z aloesu 10x                            10 ml    (ok. 10 g)
  • małocząsteczkowy kwas HA                0.5g
  • hydrolizat keratyny                              10 ml   (ok. 10 g)
  • hydrolizowane białka jedwabiu              3 ml     (ok. 3 g )
  • FEOG                                                  2 ml     (ok. 2 g)
  • olejek eteryczny                                   kilka kropel
  • kwas cytrynowy                                   do ustalenia pH

Akcesoria:
  • mieszadełko (spieniacz do kawy)
  • zlewka
  • cylinder miarowy – do wody
  • strzykawka 20 ml – do pozostałych półproduktów
  • łaźnia wodna


Surowce dodajemy zgodnie z powyższą kolejnością.

Do odmierzonej ilości wody dodajemy gumę ksantanową i intensywnie miksujemy. Proces ten ułatwia lekkie podgrzanie w łaźni wodnej max. do 40ºC.

Odmierzone ilości wody i gumy ksantanowej trafiają do łaźni wodnej.




Układ guma ksantanowa-woda mieszamy za pomocą mieszadełka, aż do uzyskania klarownego, galaretowatego roztworu.




Do uzyskanego klarownego roztworu dodajemy dodajemy glukozydy i RE - FAT. Delikatnie mieszamy, tak by już nie powodować pienienia się płynu.

Układ po dodaniu glukozydu laurylowego, glukozydu kaprynowo kaprynowego i RE – FAT.




Dodajemy wyciąg z aloesu, małocząsteczkowy kwas HA, hydrolizat keratyny, hydrolizat jedwabiu i konserwant. Mieszamy.

Układ po dodaniu aloesu, kwasu HA i hydrolizatów. Układ jest dość gęsty, mieszadełko można zastąpić łyżeczką (bagietka nie miesza dobrze tak gęstych substancji).




Po dokładnym wymieszaniu przystępujemy do ustalenia pH. Szampon w tym momencie ma  pH ok. 7-8. Należy je obniżyć do pH ok. 5-6. Przygotowujemy roztwór kwasu cytrynoweg.

Roztwór kwasu cytrynowego



Dodajemy kroplami roztwór kwasu cytrynowego, mieszamy i sprawdzamy pH za pomocą papierków lakmusowych 4-polowych. Powtarzamy, aż do uzyskania pH w granicach 5-6.

Ustalanie pH

Lewy papierem przestawia pH szamponu przed dodaniem roztworu kwasu cytrynowego, prawy po dodaniu. Istotna jest zmiana barwy drugiego pola od góry.


Kiedy pH jest ustalone szampon jest gotowy.

Gotowy szampon


Ponieważ nie miałam specjalnej butelki, wykorzystałam starą butelkę po szamponie. Środowisko naturalne na pewno nieco skorzysta :)

Szamponu nie trzeba przechowywać w lodówce. Ma trwałość pół roku.

Poczytałam sobie wczoraj o elastynie. Niestety nie miałam jej kiedy robiłam szampon. Do następnego jej dodam. Będzie jeszcze lepszy :)

piątek, 12 listopada 2010

Cienie mineralne – barwa intensywna

Dziś nie pastelowo, a w pełnej barwie. Niektóre miki użyte same słabo trzymają się skóry. Można temu zaradzić używając bazy glicerynowej. Niestety dla mnie są nieco za błyszczące. Lepiej się czuję w barwach nieco bardziej zgaszonych. Metodą na delikatne przytłumienie blasku miki jest pomieszanie jej z jakąś miką-wypełniaczem oraz pudrem jedwabnym. Puder jedwabny powoduje, że mika odrobinę mniej się błyszczy. Ale nie tylko dlatego go lubię. Cienie z dodatkiem pudru jedwabnego mają bardzo fajną konsystencję i lepiej się trzymają.

Poniższy przepis pochodzi z Kolorówki.

2 objętości Egyptian Emerald
1/2 objętość mika modyfikowana metikonem   
1/4 objętość pudru jedwabnego

Można też użyć miki modyfikowanej jakąś substancją z gamy polepszaczy przyczepności.


Wsypujemy półprodukty do moździerza i ucieramy.


Skrobiemy, ucieramy, a jak już uznamy, że gotowe to przesypujemy do pojemniczka.
Cień ten aplikuję na bazę z gliceryny. Czasem robię z niego glicerynową papkę i maluję nią kreski.




Poniżej cień na skórze. Po lewej na mokro, po prawej na sucho.


 
Cień na sucho praktycznie do niczego się nie nadaje. Trzyma się bo nie oddycham. Są miki, do których można dodawać różne rzeczy, a one i tak się nie chcą trzymać. Podejrzewam, że coś źle robię. Na szczęście na bazie glicerynowej trzyma się praktycznie wszystko.





Cienie mineralne – pastele

Pewnie martwi Was, że ciągle pada... Mnie nie :) Wiecie ile można zrobić w długi deszczowy weekend? :)
Dziś wreszcie udało mi się zrobić i sfotografować coś kolorowego!

Cienie robi się bardzo, bardzo prosto. Składników jest niewiele, trudno coś popsuć.
Poniższy przepis jest modyfikacją przepisu na cienie pastelowe z Kolorówki.

1 objętość Murasaki Violet
1 objętość miki White Fine
2 objętości bazy TKB
1 objętość stearynianu magnezu
1 objętość pudru jedwabnego

Mika White Fine jest dodana, aby cień był choć odrobinę perłowy, bo poprzednio zrobiłam bez i musiałam przerabiać. Kompletnie matowy nienaturalnie wyglądał na powiece.

Ja robię cienie w moździerzu, mam taki nieduży – ten po lewej. Można też mieszać w torebce strunowej, którą należy bezwzględnie maltretować palcami.





Wsypujemy półprodukty do moździerza i ucieramy.


Raz na jakiś czas można odskrobać ucierane składniki z dna. Zbiera się tam i „skawala” sporo materiału, szczególnie fioletu Murasaki. Ogólnie z obserwacji odnoszę wrażenie, że pigmenty matowe lubią tak przywierać.




Ucieramy i ucieramy, aż nie znikną wszystkie drobinki pudru jedwabnego i fioletu. Przesypujemy do pojemniczka i gotowe. Cienie praktycznie zawsze aplikuję na bazę z gliceryny. Trzymają się świetnie, niekiedy nawet po kilkanaście godzin. Tylko, że nie mam nawyku dotykania twarzy.



Poniższe zdjęcie to próba zrobienia swatcha. Po lewej cień na mokro, po prawej na sucho. Przepraszam za jakość. Zrobienie najbardziej skomplikowanego i wrednego kremu to pestka w porównaniu ze zrobieniem dobrego zdjęcia cienia. Nie pierwszy raz próbowałam... Nie podejrzewam, aby kiedykolwiek udało mi się zrobić takie swatche jakie widzę na różnych podglądanych stronach.






Identyczną metodą wykonałam parę tygodni temu inny cień. Nie mam zdjęć robionych w trakcie mieszania przedstawiam tylko efekt końcowy.

2 objętości Lilac Blossom
2 objętości bazy TKB
1 objętość stearynianu magnezu
1 objętość pudru jedwabnego

Wykonanie identyczne. Mika ma dodatek organiczny, ale ten akurat mi nie przeszkadza a mika jest prześliczna, więc nie mogła się jej oprzeć.



Cień, po lewej nałożony na mokro, po prawej na sucho.

poniedziałek, 8 listopada 2010

Krem lanolinowy z olejem Jojoba i masłem Shea

Miałam nadzieję, że uda mi się ukręcić coś kolorowego, ale niestety nie było czasu.
Mam za to zdjęcia kremu lanolinowego zrobione jakiś czas temu, więc dziś będzie kolejny krem :)
Przepraszam za jakość zdjęć, nie wyszły najlepiej. Postaram się, żeby kolejne były coraz lepsze.

Krem lanolinowy z olejem Jojoba i masłem Shea jest kremem bardzo tłustym. Jest przeznaczony dla osób o skórze suchej i bardzo suchej ze zmianami atopowymi i zaburzeniami produkcji sebum. Nie określam go jako kremu do twarzy, ciała czy rąk. Jest to krem uniwersalny, można go używać w przypadku wszelkich przesuszonych i spękanych miejsc, również do przesuszonych detergentami czy ogrodowymi pracami dłoni. Doskonale nawilża i regeneruje naskórek. Ja akurat stosuję go do twarzy, gdy mam mocno przesuszoną skórę (np. na początku sezonu grzewczego) oraz do rąk. Ze względu na jego tłustość najlepiej stosować go na noc, strasznie się po nim świeci skóra.

Receptura jest drobną modyfikacją przepisu na krem lanolinowy ze strony ZSK. Dodaję monostearynian glicerolu, ponieważ krem miał tendencję do „pocenia się”. W emulsji pojawiały się kropelki wody, monostearynian temu zapobiega.


Podaję składniki na ok. 50 g kremu.

Faza olejowa:
  • lanolina                            4,5 g
  • wosk pszczeli                   3 g
  • masło Shea                      3,5 g
  • Złoty olej Jojoba               20 g
  • monostearynian glicerolu  1,3 g

Faza wodna:
  • D-pantenol 75%                1,5 g
  • gliceryna                           1,6 g
  • woda                                17 ml

Inne składniki dodawane na końcu (opcjonalnie):

  • mleczan sodu                     1,3 g

Akcesoria:
  • dwie zlewki
  • mieszadło (spieniacz do kawy lub mikser)
  • łaźnia wodna
  • waga



Wykonanie

Odważamy składniki poszczególnych faz.


Faza wodna i olejowa kremu lanolinowego masłem Shea i olejem Jojoba.


Wstawiamy do łaźni wodnej (zlewki na zdjęciu są pokryte rosą, przestały noc w lodówce) i podgrzewamy.


Fazy wodna i olejowa w łaźni wodnej.




Fazy wodna i olejowa po roztopieniu składników fazy olejowej.


Zaczynamy intensywnie mieszać fazę wodną i w trakcie mieszania dolewamy fazę olejową. Przynajmniej powinniśmy zrobić, bo ja miałam małą wpadkę przy pracy (mikser się zbuntował na samym początku) i na zdjęciu fazy są rozdzielone - olejowa oczywiście na górze. Na szczęście mikser zaczął po chwili działać, a że awaria trwała krótką chwilę, fazy nie zdążyły ostygnąć i udało mi się je połączyć.


Fazy wodna i olejowa już w jednej zlewce, na chwilę przed intensywnym mieszaniem.


Krem stosunkowo szybko gęstnieje, ale stygnie wolno. Trzeba go stosunkowo długo mieszać. Kiedy jest już chłodny, mniej więcej w temperaturze ludzkiego ciała, można dodać do niego substancje nie odporne na temperaturę.
Tym razem po raz pierwszy dodałam mleczanu sodu. Zmienia odrobinę konsystencję kremu (nie jest taki „gładki”), ale wspaniale nawilża i zmiękcza skórę (tą wersję kremu stosuję od mniej więcej dwóch tygodni).



Krem lanolinowy, już chłodny na chwilę przed dodaniem mleczanu sodu.
.


Gotowy krem w zlewce i w pojemniczku.


Krem zaraz po wykonaniu ma konsystencję masła przechowywanego bez lodówki (może jest nawet ciut rzadsze), pozostawiony na kilka godzin gęstniej bardziej (zasługa lanoliny). Po wstawieniu do lodówki nieco twardnieje (jak masło), ale można się nim posmarować.

Krem oczywiście przechowujemy w lodówce.

środa, 3 listopada 2010

Odżywka do włosów

Zależało mi na odżywce, której nie trzeba trzymać przez jakiś czas na włosach. Miała być szybka i łatwa w użyciu.

Odżywka jest wręcz banalna w przygotowaniu.


Przepis na ok. 60 ml

  • hydrolizowany jedwab (hydrolizowanych białek jedwabiu) 5 ml
  • hydrolizat keratyny 3-5 ml
  • D-pantenol 2 ml
  • ekstrakt wzmacniający włosy 20 kropli
  • ekstrakt z karnityną, argininą i kofeiną 20 kropli
  • kompozycja witaminowa All-in-one – szczypta
  • woda destylowana   ok. 50 ml

Akcesoria
  • zlewka
  • bagietka
  • łyżeczka miarowa
  • buteleczka z atomizerem

Wszystko wlewamy po kolei do zlewki, mieszamy bagietką, przelewamy do buteleczki z atomizerem. Przechowujemy w lodówce.




Odżywka w zlewce i efekt końcowy w buteleczce z atomizerem.

 
Spryskuję tą miksturę włosy po umyciu i osuszeniu ręcznikiem. Potem nakładam na „końcówki” odrobinę masła Shea lub dosłownie dwie krople oleju Jojoba lub kokosowego frakcjonowanego. Końcówki mają z 50 cm – mam włosy mniej więcej do pasa, cienkie, suche. Na włosy na długości ok. 15-20 cm od skóry nie stosuję już nic.

poniedziałek, 1 listopada 2010

Tusz do rzęs, masara

Wbrew pozorom tusz jesz jest całkiem prosty do zrobienia. Przepis pochodzi z Kolorówki, półprodukty również. Ponieważ pierwszy raz robiłam tusz, trzymałam się dokładnie receptury. Nie ośmieliłam się wprowadzać modyfikacji.


Przepis na tusz (wychodzą mniej więcej dwa opakowania tuszu):


faza A (wodna)
  • 6 g woda destylowana
  • 1,2 g D-pantenol
  • 0,48 g gliceryna
  • 2 krople konserwantu FEOG

faza B (olejowa)
  • 0,8 olej rycynowy
  • 0,6 g wosk pszczeli biały
  • 0,6 g MSG
  • 0,6 g alkohol cetylowy
  • 0,3 g wosk Candelilla
  • 0,2 g Złoty olej Jojoba

faza C (dodatki)
  • guma ksantanowa - szczypta
  • dimetikon - ok. 0,8-1 g
  • pigmenty
  • puder jedwabny - należy zacząć od 0,1 g - będzie lekko pogrubiał rzęsy, dodajemy do właściwie gotowego tuszu

Potrzebne akcesoria
  • dwie zlewki
  • bagietka
  • mieszadełko - spieniacz od kawy
  • waga – zdecydowanie ułatwia życie
  • strzykawka np. 20 ml


Składniki fazy wodnej odważamy do jednej zlewki a produkty wchodzące w skład fazy olejowej do drugiej. Zlewki wkładamy do łaźni wodnej (garnuszka z wodą) i ogrzewamy.


Od lewej: odważone składniki fazy wodnej i olejowej, zlewki w łaźni wodnej, fazy wodna i olejowa po podgrzaniu (składniki fazy olejowej są już stopione)


Wlewamy fazę olejową do fazy wodnej. Zazwyczaj wlewa się odwrotnie, ale w przepisie jest wyjaśnienie, że jeśli wlewałoby się olejową to mogłaby zastygnąć częściowo na ściankach i tusz mógłby się nie udał. Nie wyjmujemy zlewki z łaźni wodnej i zaczynamy mieszać.
 
 
Od lewej: wlewamy fazę olejową do wodnej, obie fazy w zlewce w łaźni wodnej, mieszanie faz w łaźni wodnej



Gdy fazy nieco się połączą, wyjmujemy zlewkę z łaźni i dalej mieszamy. Powstająca emulsja jest nadal bardzo płynna, ale w trakcie mieszania zaczyna nieco gęstnieć.
 
 
Od lewej: mieszanie emulsji po wyjęciu z łaźni – emulsja jest ciepła i całkiem płynna, emulsja już nieco chłodniejsza i odrobinę gęstsza


Gdy emulsja ma temperaturę nieco wyższą do ciała (czujemy jeszcze ciepło), dosypujemy szczyptę gumy ksantanowej.

Dodawanie gumy ksantanowej i dalsze mieszanie emulsji

Emulsja zaczyna powoli gęstnieć. Nie przerywając mieszania dodajemy kroplami dimetikon. Mieszamy dalej.
 
 
Dodawanie dimetikonu i mieszanie emulsji



Po chwili emulsja staje się na tyle gęsta, że trudno już ją mieszać mieszadełkiem. Jest już gotowa do dodawania pudru jedwabnego i pigmentów. Dalej będziemy mieszać bagietką.

Gotowa emulsja przed dodaniem pudru jedwabnego i pigmentów


Dodajemy puder jedwabny. Ja dodałam dwa razy tyle, co na szpatułce. Mieszamy, aż do uzyskania jednolitej konsystencji.


Dodawanie pudru jedwabnego, mieszanie

Dodajemy pigmenty. Ja użyłam tlenku ciemnobrązowego i nieco miki Black Mica do przyciemnienia go. Ponownie dokładnie mieszamy, aż do uzyskania jednolitej konsystencji. Tusz jest już prawie gotowy.
 
 
Dodawanie pigmentów, mieszanie


Gdy tusz ma jednolitą konsystencję a kolor nam odpowiada, przenosimy go bagietką do strzykawki. Strzykawkę wygodnie jest postawić w zlewce lub kieliszku.

Od lewej: tusz o jednolitej konsystencji, odpowiednia barwa tuszu, przenoszenie gotowego tuszu do strzykawki

Przenoszenie tuszu ze strzykawki do pojemniczka. Trzeba to robić bardzo powoli. Niekiedy należy postukać pojemniczkiem, aby gęsty tusz opadł na dno. Nie należy popełniać pojemniczka po brzegi, ponieważ we wnętrz musi być miejsce na zatyczkę oraz szczoteczkę. Gdy pojemniczek jest napełniony, zakrywamy pojemniczek zatyczką i tusz jest gotowy. Pozostaje się nim tylko umalować.

 
Od lewej: przenoszenie tuszu ze strzykawki do pojemniczka, elementy pojemniczka, gotowy tusz
 
 
Do nakładania go używam szczoteczki z pojemniczka na tusz, ale ponieważ nie jest idealna, rzęsy rozczesuję później drugą szczoteczką ze starego tuszu. Właściwie zawsze rozczesywałam rzęsy drugą szczoteczką, więc może to nie wada, a norma w moim przypadku.


Tusz nie jest wodoodporny, ale nie rozpływa się przy pierwszej łzie, czy od wilgotnego powietrza. Można go zmyć zwykłym mydłem, nie muszę używać płynów do demakijażu, które zazwyczaj mi podrażniały oczy.