piątek, 23 grudnia 2011

Wesołych Świąt :)

Zbliżają się Święta, wszystko już mam wysprzątane i przygotowane :) Nie ma kurzu za szafkami, powyciągałam z pod lodówki wszystkie guziki, które mi tam powpadały... Są prezenty, potrawy i słodkości :) No i mnóstwo dobrego humoru :) No.. muszę jeszcze tylko poprasować obrusy i koszule.

Zostałam otagowana i zaproszona do zabawy przez Linusiaczeka (http://nietestowane-na-zwierzetach.blogspot.com/). Dziękuję bardzo i mam nadzieję, że wszystko dobrze zrobię :)


1. Ulubiony świąteczny film
Opowieść Wigilijna z Patrickiem Stewartem :) Uwielbiam ją :) Generalnie Święta bez przeczytania lub choć obejrzenia Opowieści Wigilijnej są nieważne!

2. Ulubiony świąteczny kolor?
Czerwony na pewno, i złoty... i zielony jak choinka, i słomkowy jak zabawki na choince, no i biały i oszroniony :)

3. Ubierasz się odświętnie czy spędzasz święta w piżamie?
Na Wigilię i pierwszy dzień Bożego Narodzenia ubieram się odświętnie, zawsze tak było, od dziecka :) Od kilku lat drugi dzień Świąt spędzam z premedytacją w bieluśkim, puchatym szlafroku w słonie - cały rok leży zapakowany i czeka na ten dzień :) Na co dzień mam inny :D

4. Jeśli w tym roku mogłabyś kupić prezent jednej osobie, to kto to by był?
Nie wyobrażam sobie takiej sytuacji! Prezenty zazwyczaj robię dużo wcześniej. Jeśli spotykam coś, co byłoby idealne dla danej osoby na Gwiazdkę, to kupuję to :) Nawet jeśli jest maj :)
Ale gdybym musiała już wybierać... Wybrałabym Męża :) Wszak już raz wybrałam :)

5. Otwierasz prezenty w Wigilię czy w świąteczny poranek?
Zawsze otwieraliśmy prezenty w Wigilię :) W ten dzień ubieramy też choinkę. Można ją przynieść i postawić wcześniej, niech pachnie :) Ale ubrana musi być w Wigilię przed zachodem słońca :)

6. Czy kiedykolwiek zbudowałaś domek z piernika?
Nie, ale jest to na liście rzeczy, które koniecznie muszę zrobić :)

7. Co lubisz robić podczas przerwy świątecznej?
Lubię chodzić na spacery (gdy jest śnieg), lepić bałwany (gdy jest śnieg), siedzieć zawinięta w koc, z nogami opartymi o nogi Męża i czytać :) No i podjadać łakocie przy tym czytaniu :)

8. Jakieś świąteczne życzenia?
Tak, mieć więcej czasu na to co ważne.

9. Ulubiony bożonarodzeniowy zapach?
Świerku, pomarańczy i przypraw korzennych :)

10. Ulubione świąteczne jedzenie?
Karp w galarecie, karp smażony... No i cała reszta :)


Tag nr 2: Pięć noworocznych kosmetycznych postanowień:

Hm... postanowienia miały być kosmetyczne, ale takich mam niewiele... Wybaczcie mi więc i pozwólcie napisać inne :)

1. Zrobić domek z piernika!

2. Nauczyć się grać na flecie, bo kiedyś bym chciała grać na kobzie, a to musi być podobne :)

3. Znaleźć więcej czasu dla pewnego Pana i więcej czasu na czytanie :)

4. Mniej się złościć na teściową, i tak nic to nie daje :)

5. No dobra... jedno kosmetyczne mam - nie skubać skórek przy paznokciach !!! :)


Do dalszej zabawy zapraszam:
Martę
Sheilę
Italianę89
Karolinę


No może powinnam mieć jednak mieć jeszcze jedno kosmetyczne życzenie :) Robić mnie błyszczyków !!!! :)
Oto ostatni - przygotowany specjalnie na Święta :)

wtorek, 13 grudnia 2011

Więcej błyszczyków

Zrobiłam te błyszczyki już jakiś czas temu, ale pochmurna pogoda nie pozwalała mi zrobić zdjęć. Dziś wreszcie udało się :)


Pierwsze trzy zostały wykonane tak samo jak przedstawione tu: http://kosmetyki-naturalne.blogspot.com/2011/03/jak-zrobic-byszczyk.html. Brakowało mi nieco odcieni w kosmetyczce.


Pierwszy od lewej zawiera mieszankę następujących pigmentów: Burgund + Satin Violet + Satin Green + Extra Bright. Cudnie rozjaśnia usta.
Drugi błyszczyk zawiera pigment Soft Pink.
Trzeci został wykonany z Salmon Pink.
Jak widać, Soft i Salmon Pink to jedne z moich ulubionych kolorów :)


Następne moje dzieło to "podróżny zestaw błyszczyków" :) Małe, wygodne pudełeczko pt. Paletka 4 Plus zakupione w Kolorówce. Mieszenie błyszczyków pozwala dopasować barwę ust w zależności od potrzeby.


Błyszczyki zostały wykonane z wg receptury podanej tu: http://kosmetyki-naturalne.blogspot.com/2011/11/byszczyki-w-nowej-odsonie.html.
Zawierają pigmenty: Bordeaux (lewy na górze, pierwszy od lewej), Pink Crystal ( prawy na górze, drugi od lewej), Foliage (lewy na dole, trzeci od lewej) oraz Pearl Pink (prawy na dole, pierwszy od prawej).

Zrobiłam podobny zestaw błyszczyków jako prezent gwiazdkowy dla siostry. Paletka kusi mnie by zrobić w niej również woski do brwi.


Ostatni błyszczyk należy raczej do błyszczyków pielęgnacyjnych. Zawiera mało wosków przez co nieco słabiej trzyma się na ustach. Błyszczyk musi być nieco bardziej płynny, ponieważ nie można by go wlać do opakowania z kulką. Opakowanie jest bardzo wygodne i naprawdę może pomieścić sporą ilość błyszczyka.

Błyszczyk został wykonany z receptury ze strony sklepu Kolorowka.com:
  • olej Jojoba Water Clear - 1,7 g 
  • skwalan - 1,7 g 
  • olej rycynowy  - 1,5 g 
  • wosk Candelilla - 0,05 g


Błyszczyk zawiera pigment interferencyjny (opalizujący) Super Copper. Jest półprzeźroczysty i widać jego barwę pod kątem. Na ręku niestety dobrze tego nie widać, ale na ustach wygląda naprawdę uroczo.

środa, 16 listopada 2011

Błyszczyki w nowej odsłonie

Zobaczyłam nowy zestaw na Kolorówce i mnie olśniło. Pamiętam, że kiedyś podobne były w Coastal Scents. Zakupiłam pojemniczki, resztę już miałam. Spisałam recepturę Kolorówkową na błyszczyk palcem mazany i do roboty :).

Nie pokazuje krok po kroku, bo to za proste. Oleje + wosk + pigment do zlewki, zlewka w garnek za wodą, podgrzewamy, mieszamy, wylewamy do pojemniczków, się zastyga – mażemy się do woli!



Składniki na jeden błyszczyk:
  • 2,55 g olej złoty Jojoba
  • 2,55 g olej rycynowy
  • 0,9 g  wosk Candelilla
 Błyszczyk z pigmentem Soft Pink


 
Błyszczyk z pigmentem Salmon Pink


Po lewej Sof Pink, po prawej Salmon Pink - niestety już nieco używane :)
Tu dopiero widać różnicę w barwie.


Ilość pigmentu specjalnie nie była duża. Błyszczyki lekko kryją i lekko zmieniają barwę ust. Idealne do delikatnego, codziennego makijażu. Fajnie nawilżają usta.



Noszę przy sobie, ciągle wyciągam, ciągle używam – czy to uzależnienie????



Udało mi się wreszcie zrobić zdjęcia błyszczyków na skórze. Jak wspominałam nie mają intensywnych kolorów, ale taki był zamiar.

Po lewej Soft Pink, po prawej Salmon Pink.



Kule kąpielowe

Kule kąpielowe są dość proste do zrobienia. Pięknie się pienią po wrzuceniu do wody. Myślę, że mogą być bardzo miłym prezentem dla kogoś bliskiego. I nie tylko na święta :)



Składniki:
  • 1 szklanka (około 200-250g) kwasu cytrynowego
  • 2 szklanki (około 500g) wodorowęglanu sodu
  •  4 łyżki stołowe glinki (biała, czerwona, żółta lub zielona)
  • szczypta barwnika spożywczego
  • 5 - 10 ml olejku eterycznego
  • 45 ml płynnego oleju roślinnego + 15 ml SLP
  •  spirytus w spryskiwaczu (ostatecznie może być woda)
  • foremki do kul (nie są konieczne, można lepić też kulki ręcznie, lub użyć dowolnych foremek np. jak do mydeł, czy pojemniczków po Danonkach)



Wykonanie:

Musujące kule dobrze jest robić w gumowych rękawiczkach.

Wsypujemy wszystkie "suche" składniki do miski, rozcieramy je między palcami, tak by nie pozostały żadne grudki – ja najpierw użyłam ubijaczki do ziemniaków, a resztę roztarłam dłońmi. Wszystko dokładnie mieszamy.

Oleje, olejki eteryczne, emulgator SLP wlewamy do zlewki i mieszamy. Dodajemy do miski z mieszanką kwasu cytrynowego, wodorowęglanu i glinek.


 Suche półprodukty z dodanymi już olejami - nieco się pospieszyłam, ale dało się rozetrzeć grudki.


Dodajemy dodatki (dopiero teraz, nie tak jak ja :)) i bardzo dokładnie mieszamy, aż do uzyskania plastycznej masy.



W trakcie mieszania spryskujemy zawartość miski wodą lub spirytusem za pomocą spryskiwacza. Robimy "z wyczuciem", tak aby tylko nieco zwilać, a nie moczyć masę.  Plastyczną masę przełożyć do form lub ulepić z niej kulki (jak knedle:)). Należy robić w miarę szybko, po pewnym czasie masa schnie i traci swoje plastyczne właściwości.  Na szczęście można zwilżyć ja na nowo.




Po uformowaniu kul wyjmujemy je ostrożnie z foremek. Odkładamy do wyschnięcia. Etap suszenie trwa trzy-cztery dni. 




Moje kule (poza głównymi składnikami) zawierają następujące dodatki:
  • Kula zielonkawe - glinka zielona, suszone kwiaty lawendy, złoty olej Jojoba, SLP, olejek lemongrassowy
  • Kula  białe - glinka biała, suszone płatki nagietka, złoty olej Jojoba, SLP, olejek lawendowy

I poniżej krok po kroku kule "białe".


 O, tu już pamiętałam, że najpierw należy wymieszać, a potem wlać oleje i SLP :).



 Te białe wyszły naprawdę ładne :)




Przepis i składniki pochodzą ze sklepu Zrób Sobie Krem - www.zrobsobiekrem.pl.


niedziela, 25 września 2011

Balsam do ust


Balsam jest przydatny bez względu na porę roku. Ten doskonale pielęgnuje i nawilża usta.
Wykonanie jest bardzo proste. Wszystkie półprodukty trafiają do zlewki, którą następnie podgrzewamy w garnuszku z wodą, mieszamy dokładnie bagietką i wlewamy do opakowań na pomadkę lub dowolnych pojemniczków np. zakręcanych.

Podaję przepis na ok. 15 g balsamu (czyli np. 3 sztyfty po 5 g lub 5 ml):
  • 3 g oleju rycynowego
  • 3 g złotego oleju Jojoba
  • 3 g masła Shea
  • 2 g masła kakaowego
  • 1,75 g wosku Candelilla
  • 1,75 – 2,4 g wosku pszczelego białego
  • 0,5 g kwasu stearynowego
Jeśli balsam jest nieco zbyt miękki (np. w okresie letnim) można dodać większą ilość wosku pszczelego (czyli ok. 2,4 g). Jeśli jest wykonywany na zimę wystarczy mniejsza ilość wosku pszczelego.
Kwas stearynowy nie jest konieczny, jeśli balsam jest wykonywany na zimę. W trakcie upałów zabezpiecz balsam przed przypadkowym rozpłynięciem się, jeśli np. pozostawimy go przypadkowo w nasłonecznionym miejscu.




Balsam z tego przepisu nie nadaje się na pomadki. Po dodaniu pigmentów staje się jakby "suchy". Zdecydowanie lepiej spisuje się jako kosmetyk pielęgnacyjny.

poniedziałek, 29 sierpnia 2011

Tusz na (prawie) każdy dzień tygodnia

Naszło mnie na kolorowe tusze. Dawno już miałam na nie ochotę, tylko nie miałam kiedy się za nie zabrać. Jakimś cudem znalazło się jednak trochę wolnego czasu a poniżej widać rezultaty wypełnienia sobie owego czasu :)

Tuszy powstało 6. Wszystkie zostały wykonane identycznie jak pierwszy prezentowany przeze mnie tusz http://kosmetyki-naturalne.blogspot.com/2010/11/tusz-do-rzes-masara.html w kolorze jasnobrązowym (nr 7).
Jedyna różnica polegała na tym, że ukręciłam pięć razy więcej bazy tuszowej, a potem przenosiłam ja po trochu do małych zlewek i dodawałam różne pigmenty.
W momencie kiedy robiłam nowe tusze tusz jasnobrązowy nadawał się nadal do użycia (pomimo, że ma ładnych kilka miesięcy). Może był nieco podeschnięty, ale nadal dawał się całkiem dobrze aplikować. Postanowiłam go reaktywować i dodałam nieco dimetikonu – nieco za dużo, bo niestety spaprałam tusz i już się do niczego nie nadaje, więc jedne dzień w tygodniu będę chodziła . 2-3 krople by całkowicie wystarczyły... Jest to powód dlaczego nie przedstawiam go na „mazach” razem z pozostałymi tuszami. Na zdjęciach ogólnych umieściłam go dla porównania kolorów.


Tusze z lampą błyskową - lepiej nieco widać kolory (od lewej):
czarny, ciemnobrązowy, szaro-granatowy, szaro-fioletowy, błękitny, fioletowy, jasnobrązowy


 Tusze w świetle dziennym (od lewej):
czarny, ciemnobrązowy, szaro-granatowy, szaro-fioletowy, błękitny, fioletowy, jasnobrązowy


Tusze zostały zabarwione następującymi tlenkami:
Czarny – czernią żelazową
Ciemnobrązowy – tlenkiem ciemnobrązowym z czernią żelazową
Szaro-granatowy – błękit ultramarynowy z czernią żelazową
Szaro-fioletowy – Murasaki Violet z czernią żelazową
Błękitny – błękit ultramarynowy
Fioletowy – Murasaki Violet z niewielkim dodatkiem czerni
Jasnobrązowy – tlenek ciemnobrązowy z niewielkim dodatkiem czerni żelazowej



Mazy, czyli barwa tuszu na skórze  (od lewej):
czarny, ciemnobrązowy, szaro-granatowy, szaro-fioletowy, błękitny, fioletowy



Tusze czarny, brązowy, szaro-granatowy i szaro-fioletowy barwią intensywnie rzęsy, wprawne oko zauważy różnicę. Szaro-granatowy i szaro-fioletowym można fajnie podkreślić barwę cieni. Brązowego używam do makijaży „naturalnych”, czerni zazwyczaj przy mocniejszym makijażu wieczorowym.
Tusz błękitny daje fajny efekt, na rzęsach jest nieco ciemniejszy, z wyjątkiem samych końcówek. Podkreśla kolor niebieskich oczu, odświeża, intryguje. Na pewno zrobię go jeszcze nie raz. Efekt można spotęgować robiąc ultramaryną cieniuteńka kreseczkę. Idealny makijaż kiedy mamy dość szarości wokoło.
Do fioletowego muszę się jeszcze przyzwyczaić... Na razie uznałam, że jest idealny na sobotnie porządki :D
Jasnobrązowego używałam, gdy chciałam lekko podkreślić oczy, ale tak aby wyglądało to całkowicie naturalnie, praktycznie sauté. Muszę go zrobić przy okazji.


czwartek, 4 sierpnia 2011

I znów o cieniach - fiolety w komplecie

Dawno nie było nic o cieniach. A powstało ich trochę w od początku roku.

Przedstawiam dziś moje fiolety :)



góra od lewej: Lilac Blossom, Murasaki Violet + White Fine, Lavender Mica,
dół od lewej: Indigo Mica, Patagonia Purple
(przepraszam za zdjęcie, walczyłam z aparatem przy nie najlepszym świetle - aparat zwyciężył...)


od lewej, na sucho:
Murasaki Violet + White Fine, Lilac Blossom, Indigo Mica, Lavender Mica, Patagonian Purple



O Murasaki Violet + White Mica i o Lilac Blossom już pisałam: http://kosmetyki-naturalne.blogspot.com/2010/11/cienie-mineralne-pastele.html

Pozostałe cienie zostały wykonane dokładnie tak samo, czyli zostały utarte w moździerzu. Różnią się jedynie nieco proporcje i w jednym przypadku zastosowałam silikon. Szczegóły poniżej :)



3 objętości Lavender Mica
2 objętości TKB
1 objętości puder jedwabny
1 objętość stearynian magnezu
1 kropla dimetikonu

Lavender Mica - od lewej: mika na mokro, mika na sucho, cień na mokro, cień na sucho

Przyznam, że miałam opory jeśli chodzi o dodawanie silikonu do cieni. Zaryzykowałam i jestem mile zaskoczona. Cień trzyma się wyśmienicie - 16 godzin to żadne wyzwanie. Nie wałkuje się, nie zbiera w załamaniach powiek (no może minimalnie po kilku ładnych godzinach, ale łatwo to rozklepać palcem) i co najważniejsze nie wchodzi w załamania skóry (nie jestem już nastolatką i moje powieki nie są takie jak kiedyś :)



2 objętości Indigo Mica
1 objętość TKB
1 objętość puder jedwabny
1 objętość stearynianu magnezu

 Indigo Mica - od lewej: mika na mokro, mika na sucho, cień na mokro, cień na sucho

Tu nie mam żadnych zastrzeżeń :) Uwielbiam ten kolor, nanosi się ją na powiekę świetnie :)



2 objętości Patagonia Purple
1/2 objętości SericitMica&Methicon
1/4 objętości puder jedwabny

 Patagonian Purple - od lewej: mika na mokro, mika na sucho, cień na mokro, cień na sucho

Barwa miki po połączeniu z miką i pudrem jedwabny traci nieco purpurowych blasków i jest nieco mniej błyszcząca. Jeśli ktoś chce zachować jej pierwotną barwę, proponuję by  aplikował ją na mokro np. na glicerynę z wodą.

niedziela, 17 lipca 2011

Najprostsze odżywki do włosów suchych

Nie trzeba kilku składników, nie trzeba nic mieszać. Dziś przedstawiam odżywki „jednoskładnikowe” do włosów suchych, zniszczonych, matowych, szorstkich itp. Prościej się nie da.
Pewnie może zaskakiwać, że na świeżo umyte, "odtłuszczone" włosy nakładam tłuszcze. Ale to naprawdę działa, a wytłumaczenie jest bardzo proste. Długie włosy są odżywiane jedynie przy samej skórze, dokładnie tam, gdzie się przetłuszczają. Nie pozwalamy zazwyczaj przetłuścić się im do samych końcówek. Trzeba ten brak "naturalnej odżywki" jakoś zastąpić.


Masło (olej) Babassu

INCI: Orbignya Cohune Seed Oil

Białe, praktycznie bezwonne masło, łatwo się wchłania bez pozostawiania odczuwalnej warstwy na skórze. Ma niską temperaturę topnienia, rozpływa się na dłoni, co ułatwia aplikacje. Na moje bardzo długie włosy biorę je w ilości miej więcej dwóch ziarenek grochu, rozcieram na dłoniach i wgniatam w wilgotne jeszcze włosy poczynając od końcówek. Staram się nanosić je równomiernie, by włosy nie ulegały przetłuszczeniu w danym punkcie. Nie nanoszę masła na włosy przy skórze. Włosy dokładnie rozczesuję, co pozwala lepiej rozprowadzić na nich masło
Masło Babassu ułatwia rozczesywanie i wzmacnia włos. Po pewnym czasie stosowania zauważyłam, że wyrywam coraz mniej włosów, a nawet jeśli się porządnie splączą, pozwalają rozczesać się bez urywania. Odnoszę też wrażenie, że włosy są nieco bardziej sprężyste, sztywniejsze i mniej rozdwajają się im końcówki. Ogólnie odnoszę wrażenie, że są silniejsze.



Olej kokosowy
INCI: Cocos Nucifera (Coconut) Oil

Bezwonny, bezbarwny olej, który nie pozostawia na skórze tłustej warstwy. Kilka kropli należy rozprowadzić na powierzchni dłoni a następnie wgnieść w wilgotne włosy, poczynając od końcówek. Dokładnie rozczesujemy włosy.
W przypadku moich włosów olej kokosowy nie sprawdzał się najlepiej. Może był zbyt lekki i za mało tłusty. Być może bardziej nadawałby się do włosów np. normalnych. Dodaję go natomiast w niewielkiej ilości do szamponu.



Olej makadamia
INCI: Macadamia (Macadamia ternifolia) Seed Oil

Dosyć tłusty, żółtawy olej o charakterystycznym zapachu. Aplikacja identyczna jak w przypadku pozostałych olei. Dokładną ilość należy dostosować indywidualnie do długości i gęstości włosów.
Olej zdaje się być nieco mniej tłusty od masła Babassu. Włosy łatwiej się rozczesują i stają się silniejsze. Są gładkie i elastyczne. Mnie się łamią i urywają. Są bardziej miękkie w dotyku niż po maśle Babassu.



Dimetikon
INCI: Dimethicone

Bezbarwny, płynny silikon kosmetyczny. Nie należy go traktować jako odżywki, bo nią nie jest. Ułatwia natomiast niesamowicie rozczesywanie włosów. Nanoszę go w ilości dosłownie 2 kropli zaraz po rozczesaniu włosów po aplikacji masła lub oleju. Warstewka silikonu ochroni również włosy przed wysychaniem.

sobota, 7 maja 2011

Odżywka do włosów – ułatwiająca rozczesywanie

Jak już ułatwiać rozczesywanie to na całej linii J Zanudzę Was dziś kosmetykami do włosów. Przestawiam kolejną modyfikację pokazanego już wcześniej kosmetyku. Do wykonywanej wcześniej odżywki dodałam po prostu nieco elastyny.

Podsumowując przepis na ok. 60 ml wygląda następująco:
  • hydrolizowany jedwab (hydrolizowanych białek jedwabiu) 5 ml
  • hydrolizat keratyny 3-5 ml
  • elastyna 2-3 ml
  • D-pantenol 2 ml
  • ekstrakt wzmacniający włosy 20 kropli
  • ekstrakt z karnityną, argininą i kofeiną 20 kropli
  • kompozycja witaminowa All-in-one – szczypta
  • woda destylowana   ok. 50 ml

Akcesoria
  • zlewka
  • bagietka
  • łyżeczka miarowa
  • buteleczka z atomizerem


Wszystko wlewamy po kolei do zlewki, mieszamy bagietką, przelewamy do buteleczki z atomizerem. Przechowujemy w lodówce.

Odżywki należy używać oszczędnie. W nadmiarze potrafi sprawić, że włosy stają się sztywne i specyficzne w dotyku.

Szampon ułatwiający rozczesywanie (do włosów suchych)


Zmodyfikowałam nieco przedstawiony już wcześniej szampon. Mam włosy bardzo długie i suche, szampon do takich jest przeznaczony co prawda, ale było mi je ciężko rozczesywać. Zaczęłam więc szukać jakiejś metody, która ułatwiłaby rozczesywanie. Rozwiązaniem okazał się peptyd – elastyna. Postanowiłam też nieco obniżyć koszty „produkcji” szamponu i zamieniłam małocząsteczkowy kwas hialuronowy na żel hialuronowy.
Zmodyfikowałam też metodę ustalania pH – na szybszą i łatwiejsza.

Wykonanie jest identyczne jak w przypadku szamponu do włosów delikatnych - http://kosmetyki-naturalne.blogspot.com/2010/11/szampon-do-wosow-delikatnych-suchych.html.

Receptura dla około 200 g:
  • woda demineralizowana                     108 ml  (108 g)
  • guma ksantanowa                               2.5 ml   (ok. 2 g)
  • glukozyd laurylowy                             28 ml    (ok. 30 g)
  • glukozyd kaprynowo kaprynowy         21 ml    (ok. 24 g)
  • RE - FAT                                           5.5 ml   (ok. 6 g)
  • wyciąg z aloesu 10x                            10 ml    (ok. 10 g)
  • żel hialuronowy 1%                            10 ml (ok. 10 g)
  • hydrolizat keratyny                              6 ml   (ok. 6 g)
  • hydrolizowane białka jedwabiu            6 ml     (ok. 6 g )
  • elastyna                                              5 ml (ok. 5 g)
  • FEOG                                                2 ml     (ok. 2 g)
  • kwas cytrynowy                                  2,3 g + 10 g wody à 1,5 g roztworu
  • ekstrakt wzmacniający włosy              4 ml ( ok. 4 g)
  • olej kokosowy                                    2 ml (ok. 2 g)

Akcesoria:
  • mieszadełko (spieniacz do kawy)
  • zlewka
  • cylinder miarowy – do wody
  • strzykawka 20 ml – do pozostałych półproduktów
  • łaźnia wodna

Surowce dodajemy zgodnie z poniższą kolejnością.

1.
Do odmierzonej ilości wody dodajemy gumę ksantanową i intensywnie miksujemy. Proces ten ułatwia lekkie podgrzanie w łaźni wodnej max. do 40ºC.


 Układ guma ksantanowa-woda mieszamy za pomocą mieszadełka, aż do uzyskania klarownego, galaretowatego roztworu.


2.
Do uzyskanego klarownego roztworu dodajemy glukozydy i RE - FAT. Delikatnie mieszamy, tak by już nie powodować pienienia się płynu.




3.
Dodajemy wyciąg z aloesu, żel hialuronowy, hydrolizat keratyny, hydrolizat jedwabiu, elastynę i konserwant. Mieszamy – można łyżeczką, bo nasz szampon jest już dość gęsty.



4.
Szampon na tym etapie wykonywania ma  pH ok. 7-8. Należy je obniżyć do pH ok. 5-6. Przygotowujemy roztwór kwasu cytrynowego. Do małej zlewki wlewamy 10 g wody i dodajemy 2,3 g kwasu cytrynowego. Mieszamy aż nie rozpuszczą się wszystkie kryształki kwasu. Do zlewki z szamponem dodajemy 1,5 g przygotowanego roztworu. Ta ilość wystarcza by obniżyć pH do pożądanej wartości.



5.
Następnie dodaję jeszcze do szamponu ekstrakt wzmacniający włosy oraz olej kokosowy. Mieszamy dokładnie łyżką. Przelewamy do butelki.



Szamponu nie trzeba przechowywać w lodówce. Ma trwałość pół roku.


niedziela, 27 marca 2011

Jak zrobić błyszczyk

Wykonanie błyszczyka jest bardzo proste. Potrzebne nam będą olej rycynowy, olej Jojoba (Złoty lub Water Clear), wosk Candelilla oraz pigmenty. Dobrze jest używać oleju Jojoba lub innego oleju krzepnącego w lodówce. Tego typu oleje w połączeniu z woskami dają błyszczyki gęstej konsystencji, dobrze utrzymujące się na ustach.

Proporcja na ok. 1 błyszczyk o pojemności 3-4 ml.

  • olej rycynowy – 1,5 g
  • olej Jojoba – 1,5 g
  • wosk Candelilla – 0,4 g
  • pigmenty

akcesoria:
  • zlewka
  • bagietka
  • szpatułka lub łyżeczka
  • łaźnia wodna (garnuszek z wodą, podgrzewamy na kuchni)
  • waga lub miarki


Nie podaję ilości pigmentów, ponieważ można dodawać je w różnych ilościach w zależności od zamierzonego efektu.

Do zlewki odważamy lub odmierzamy odpowiednie ilości olei i wosku. Wkładamy zlewkę do łaźni wodnej i ogrzewamy, aż do stopienia wosku. Dokładnie mieszamy bagietką.


Możemy zrobić większą ilość olejowo-woskowej bazy, odlać ją do jakiegoś pojemniczka i wykorzystać później.

Do mieszaniny olei i wosku dodałam nieco pudru jedwabnego (to ta biała substancja na szpatułce). Zgodnie z różnorakimi źródłami puder jedwabny pielęgnuje usta i ma wpływ na konsystencję i rozprowadzanie się błyszczyka. Dodajemy również pigmenty i wszystko dokładnie mieszamy.


Jeśli w między czasie błyszczyk zacznie nam gęstnieć, wstawiamy ponownie zlewkę do garnuszka z wodą.

Możemy użyć więcej niż jednego pigmentu. Jeśli np. błyszczyk jest za ciemny można go rozbielić przy użyciu pigmentów perłowych białych lub dyspersji dwutlenku tytanu – lepiej rozprowadza się niż normalny dwutlenek tytanu, którego też można użyć.



Pigmentów dodaję po trochu, sprawdzając na ustach efekt. Kiedy jest już zadawalający, rozgrzewam ponownie błyszczyk w i przelewem do przygotowanego wcześniej pojemniczka, wkładamy zatyczkę, zakrętkę z aplikatorem i gotowe.




Niezbyt szczęśliwym pomysłem jest nalewanie błyszczyka „po brzegi”. Aplikator zajmuje nieco miejsca i wypycha nadmiar błyszczyka. Wszystko się rozmazuje, trzeba wycierać... Lepiej jest zostawić nieco miejsca – co najmniej tyle co na zdjęciu.

Aby błyszczyk dobrze trzymał się na ustach musi być dość gęsty. Jeśli dodajemy wosków „na oko”, powinno ich być tyle, by chłodny już błyszczyk miał konsystencję prawie półstałą.



Poniżej kolekcja różnorakich błyszczyków. Pierwszy od lewej to mój – z pigmentem Gemtone Ruby, mocno kryjący. Kolejne dwa to błyszczyki dla siostry – jeden z pigmentem Bronze Fine mocno kryjący, drugi, półtransparentny z mieszaniną Foliage, Dusty Rose, dwutlenku tytanu i czerwieni żelazowej. Była to całkiem udana próba odtworzenia koloru kupnego błyszczyka. Czwarty błyszczyk również należy do mnie i zawiera Be My Valentine i sporo dwutlenku tytanu - dobrze kryjący. Ostatni został zrobiony jako prezent dla koleżanki – zawiera mikę Tibetian Ochra i nieco Diamond Dust, półtransparentny – miał mieć łagodny odcień i koniecznie musiały być w nim błyszczące drobinki.




1. Gemton Ruby 
2. Bronze Fine 
3. mieszanina Foliage, Dusty Rose, dwutlenek tytanu, czerwień żelazowa 
4. Be My Valentine + dwutlenek tytanu 
5. Tibetian Ochra +Diamond Dust


Jeśli błyszczyk ma być jednolity i dobrze kryjący dobrze jest używać pigmentów od drobnych cząstkach, dobrze kryjących – do takich należy np. Gemtone Ruby czy Bronze Fine. Jeśli użyjemy pigmentów o dużych cząstkach błyszczyk będzie iskrzył się święcącymi drobinkami – mika Tibetian Ochra nie ma drobin, więc należało dodać więc należało dodać pigmentu, który sprawi, że drobiny się pojawią.
Pigmenty po dodaniu do olei i wosków zazwyczaj są nieco ciemniejsze niż "na sucho".

Błyszczyki całkiem nieźle się trzymają i bardzo dobrze pielęgnują usta. Dla mnie ważne jest przede wszystkim to, że mogę ich używać i nie kończy się to czerwoną, swędzącą obwódką wokół ust.

niedziela, 13 lutego 2011

Mydła cd.


Poniższe mydła to wynik pracy przedstawionej we wpisie z 27 października zeszłego roku :).
Gotowe oczywiście były dużo wcześniej, większość została rozdana jako świąteczne prezenty. Marne resztki wreszcie doczekały się sfotografowania i należytego opisu.




Wszystkie mydła zostały wykonane wg przepisu zamieszczonego w październikowym wpisie. Różnią się jedynie dodatkami i olejkami eterycznymi. Jedno z mydeł zawiera też olej słonecznikowy zamiast oliwy z oliwek. To właśnie ono:

Mydło z oleju palmowego i słonecznikowego; dodatki – lanolina, mleczan sodu;
olejek eteryczny: lemongrassowy.

Ma stosunkowo krótki okres trwałości – 10-11 miesięcy. Doskonałe do skóry suchej, bardzo suchej i wrażliwej. Nawilża, natłuszcza, zmiękcza.


Kolejne mydło zawiera mój ulubiony olejek eteryczny – olejek palmaroza. Doskonałe od skóry normalnej lub suchej. Dodatek kaolin i masła Shea doskonale pielęgnuje skórę. Okres trwałości – kilka lat.

Mydło z oleju palmowego i oliwy z oliwek; dodatki – kaolin, masło Shea, mleczan sodu;
olejek eteryczny – olejek palmaroza.


Kolejne mydło polecam dla osób o skórze normalnej lub suchej z rozszerzonymi naczynkami. Trwałość – kilka lat.

Mydło z oleju palmowego i oliwy z oliwek; dodatki – glinka czerwona, olejek ze słodkich migdałów; olejek eteryczny – olejek lawendowy.


Kolejne moje dzieło, to mydło z peelingiem z czarnej porzeczki. Na pierwszy rzut oka nieco dziwnie wygląda, w rzeczywistości chce się je zjeść :). Wygląda jak wielki kawał czekolady. Polecam do każdej cery. Delikatnie masuje ciało, skóra staje się gładka. Wystarczy używać co 2-3 dni na przemian z innym mydłem – zależy od skóry.

Mydło z oleju palmowego i oliwy z oliwek; dodatki – peeling z czarnej porzeczki, olej ze słodkich migdałow; olejek eteryczny – olejek lawendowy.

Mydło z peelengiem z czarnej porzeczki jest doskonałym przykładem tego, że mydła można polerować. To mydełko ma nieciekawą powierzchnię i ciężko je ładnie rozprowadzić w formie. Po wyschnięciu powierzchnia jest brzydka, polerowanie nieco pomaga. W przypadku mydła  z glinką czerwoną uznałam, że nie nierówna powierzchnia nadaje mu „charakteru” i darowałam sobie polerowanie.
Nie znam trwałości tego mydła. Pierwszy raz robiłam mydło z tego typu dodatkami. Zostawię jedną kostkę i będą sprawdzać raz na jakiś czas. Podejrzewam, że podobnie powinny zachowywać się mydła z kawą, płatkami owsianymi lub płatkami kwiatów. Zostawię jedną kostkę i będą sprawdzać raz na jakiś czas.


Ostatnie mydło to mydło z dodatkiem spiruliny. Spirulina fenomenalnie wpływa na skórę. Uwielbiam mydła ze spiruliną! Jedyny minus – zapach spiruliny. Staram się go zabić olejkiem lemongrassowym, nieźle daje sobie radę. Nie znam innego olejku eterycznego o tak intensywnym zapachu. Trwałość – kilka lat (mam trzyletnią kostkę, może jednak peelingi, płatki itp. również nie wpłyną na trwałość).

Mydło z oleju palmowego i oliwy z oliwek; dodatki – spirulina, olej ze słodkich migdałów;
olejek eteryczny – olejek lemongrassowy.

niedziela, 9 stycznia 2011

Krem pielęgnacyjny z olejem awokado

Jakiś czas temu wspominałam o pielęgnacyjnym kremie tłustym nie przypominającym w niczym swoich sklepowych braci. To chyba jedyny znany mi krem tłusty, po którym skóra się nie błyszczy. Na jego bazie, w zależności od potrzeby (np. pory roku), robię mniej lub bardziej tłuste kremy.

Krem jest dokładną kopią „Kremu na noc – siedem witamin” z ZSK, ale ja używam go zarówno na noc, jak i na dzień. Generalnie nie sugeruję się tego typu klasyfikacjami – jeśli krem nawilża, czy natłuszcza zapewniając tym samym komfort skórze, po prostu go używam.

Krem z olejem awokado ma fantastyczne właściwości pielęgnujące. Sprawdza się doskonale w przypadku skóry suchej (choć niekiedy jest nieco za mało tłusty) oraz mieszanej. Nie miałam go okazji „przetestować” na osobie o cerze tłustej, ale wydaje mi się, że proponowałabym nieco mniejsze stężenie oleju awokadu, lub zamieniła go na inne, łatwiej wchłanialne oleje.

Proporcja na ok. 50 g kremu.

faza olejowa:
  • monostearynian glicerolu – 3 g
  • alkohol cetylowy – 2,33 g
  • olej awokado – 4,5 g
  • frakcjonowany olej kokosowy – 4,76 g
faza wodna:
  • D-pantenol – 2,5 g
  • gliceryna roślinna – 6,33 g
  • woda – 30 ml
akcesoria:
  • dwie zlewki
  • mieszadełko (spieniacz do kawy lub mikser)
  • łaźnia wodna (garnek z wodą, podgrzewamy na kuchence)
  • waga

Czasem zamiast oleju kokosowego frakcjonowanego używam skwalanu z oliwek lub oleju ze słodkich migdałów. Zależy co akurat mam w lodówce.

Krem można również zakonserwować kilkoma kroplami FEOG – dodajemy do fazy wodnej jeszcze przed wstawieniem jej do łaźni.

Jak zrobić krem – już wiecie. Powtarzamy dokładnie te same czynności.
Odważone fazy wodna i olejowa trafiają do łaźni wodnej. Podgrzewamy wszystko, aż nie roztopią się monostearynian glicerolu i alkohol cetylowy.




Gdy wszystkie półprodukty są już roztopione, zaczynamy mieszać intensywnie fazę wodną i nie przerywając mieszania dodajemy do niej fazę olejową.
(Przepraszam za korki, używam ich do stabilizowania zlewki, gdy potrzebna mi druga ręka; nie potrafiłam ich ładnie usunąć ze zdjęcia).




Mieszamy cierpliwie. Krem na początku jest dość rzadki.




W miarę stygnięcia powoli gęstnieje. Gdy jest mniej więcej w temperaturze ludzkiego ciała (nie czujemy ciepła dotykając zlewki), możemy przerwać mieszanie i przełożyć go do pojemniczka.



Gotowe :)