poniedziałek, 27 kwietnia 2015

Jak niebo i ziemia, jak słodki i gorzki, jak błyszczący i matowy



Moja siostra i ja to dwa różne światy. Na pierwszy rzut oka prawie jak bliźniaczki, jednak ten kto nas lepiej pozna wie, że nawet cerą bardzo się różnimy.

Skóra siostry zawsze się świeci, każdy makijaż po kilku chwilach zwyczajnie odpływa sobie z twarzy. I tu znów pomocna okazała się możliwość kupowania półproduktów (do robienia własnych pudrów lub do przerabiania gotowych) tj. krzemionka, puder ryżowy, skrobia kukurydziana lub kaolin. Metodą prób i błędów doszłyśmy do wprawy w odpowiednim matowieniu siostrzanej cery :) Okazało się, że niekwestionowaną zwyciężczynią jest krzemionka. Zdecydowanie najlepiej wchłania sebum i pozostawia cerę matową naprawdę bardzo długo. Dodajemy ją do dowolnego pudru wykańczającego, najlepiej mineralnego. Właściwości matujące można nadać również swoim ulubionym kremom do twarzy. Krem po dodaniu krzemionki będzie na skórze bardziej matowy ale jego właściwości pielęgnujące pozostaną bez zmian.. A kto ma ochotę może używać krzemionki samodzielnie, tak samo zresztą jak pudru ryżowego, skrobi kukurydzianej i kaolinu.

Teraz moja kolej, mam cerę suchą czasami bardzo suchą. Tak jak wspominałam jesteśmy przeciwieństwami. Dla mojej skóry wybieram pudry mineralne z mikrosferami silikonowymi, z niewielkim dodatkiem pielęgnujących glinek i koniecznie wzbogacone moimi ulubionymi „rozpieszczaczami” – pudrem jedwabnym oraz pudrem perłowym. Stosując taki puder cera nie wysusza się a wręcz odnoszę wrażenie, że jest dodatkowo wypielęgnowana. Przy mojej suchej skórze muszę zawsze pamiętać o odpowiednim nawilżeniu i natłuszczeniu przed zastosowaniem pudru. O odpowiedni odcień zarówno mojego jak i siostry pudru się nie martwię bo mineralne pudry wykańczające są zazwyczaj transparentne.


Wykonany puder zawsze można przerobić dodając te składniki, które szczególnie przypadły nam do gustu. Ja w bardzo parne i upalne dni lata podkradam siostrze odrobinę krzemionki bo cera pod wpływem ciepłych temperatur trochę zaczyna mi się świecić, a mam w planach perfekcyjny wygląd :). Siostra za to regularnie jesienią „jęczy” o kapkę pudru perłowego lub jedwabnego by trochę podreperować kondycję skóry wysuszonej słońcem.

Jest jeszcze jeden sprytny myk z pudrami własnej roboty. Od mojego codziennego pudru odsypuję niewielką część do osobnego, mniejszego pudełeczka i wzbogacam go odrobiną kolorowej miki np. Silk Gold, Fine Gold, Oriental Beige. W ten sposób na wieczorne wyjścia mam swój niezawodny puder z opcją delikatnego satynowego efektu.

Po kilku próbach poznaje się wpływ danych substancji na skórę i dochodzi się do wprawy przy ich łączeniu i wyborze. Polecam taką zabawę, zwłaszcza z pudrami mineralnymi ponieważ ich tworzenie i modyfikacja są bardzo proste. Wystarczy wybrane półprodukty wymieszać w torebce strunowej, przesypać do pojemnika i gotowe :)


Pierwsze zdjęcie to sam krem, kolejne to puder mineralny do cery suchej a ostatnie to delikatny dodatek krzemionki. I nie zapomnijcie o różu z poprzedniego posta :D


3 komentarze:

  1. Krzemionka to cudoooo ;) nic tak nie matuje jak ona ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Fakt. Sprawdza się nawet na scenie, ciepło reflektorów jej nie straszne:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja zamówiłam kilka pudrow matujacych z Kolorowki. Bo milalam dwa ale nie podpisane . I teraz nie wiem który był lepszy. Jeden to Kaolin drugi Krzemionka. Ale chyba jednak Krzemionka . Bo Kaolin chyba jest bez zapachu.

    OdpowiedzUsuń