Moja siostra i ja to
dwa różne światy. Na pierwszy rzut oka prawie jak bliźniaczki, jednak ten kto
nas lepiej pozna wie, że nawet cerą bardzo się różnimy.
Skóra siostry zawsze
się świeci, każdy makijaż po kilku chwilach zwyczajnie odpływa sobie z twarzy.
I tu znów pomocna okazała się możliwość kupowania półproduktów (do robienia
własnych pudrów lub do przerabiania gotowych) tj. krzemionka, puder
ryżowy, skrobia kukurydziana lub kaolin.
Metodą prób i błędów doszłyśmy do wprawy w odpowiednim matowieniu siostrzanej cery :) Okazało się, że niekwestionowaną zwyciężczynią jest krzemionka.
Zdecydowanie najlepiej wchłania sebum i pozostawia cerę matową naprawdę bardzo długo.
Dodajemy ją do dowolnego pudru wykańczającego, najlepiej mineralnego. Właściwości
matujące można nadać również swoim ulubionym kremom do twarzy. Krem po dodaniu krzemionki będzie na skórze
bardziej matowy ale jego właściwości pielęgnujące pozostaną bez zmian.. A kto
ma ochotę może używać krzemionki samodzielnie, tak samo zresztą jak pudru
ryżowego, skrobi kukurydzianej i kaolinu.
Teraz moja kolej, mam cerę suchą czasami bardzo suchą. Tak
jak wspominałam jesteśmy przeciwieństwami. Dla mojej skóry
wybieram pudry mineralne z mikrosferami silikonowymi, z niewielkim dodatkiem pielęgnujących
glinek i koniecznie wzbogacone moimi ulubionymi „rozpieszczaczami” – pudrem
jedwabnym oraz pudrem perłowym. Stosując taki puder cera nie wysusza się a
wręcz odnoszę wrażenie, że jest dodatkowo wypielęgnowana. Przy mojej suchej
skórze muszę zawsze pamiętać o odpowiednim nawilżeniu i natłuszczeniu przed
zastosowaniem pudru. O odpowiedni odcień zarówno mojego jak i siostry pudru się
nie martwię bo mineralne pudry wykańczające są zazwyczaj transparentne.
Wykonany puder zawsze można
przerobić dodając te składniki, które szczególnie przypadły nam do gustu. Ja w
bardzo parne i upalne dni lata podkradam siostrze odrobinę krzemionki bo cera
pod wpływem ciepłych temperatur trochę zaczyna mi się świecić, a mam w planach
perfekcyjny wygląd :). Siostra za to regularnie jesienią „jęczy” o kapkę
pudru perłowego lub jedwabnego by trochę podreperować kondycję skóry wysuszonej
słońcem.
Jest jeszcze jeden sprytny myk z
pudrami własnej roboty. Od mojego codziennego pudru odsypuję niewielką część do
osobnego, mniejszego pudełeczka i wzbogacam go odrobiną kolorowej miki np. Silk
Gold, Fine Gold, Oriental Beige. W ten sposób na wieczorne wyjścia mam
swój niezawodny puder z opcją delikatnego satynowego efektu.
Po kilku próbach poznaje się
wpływ danych substancji na skórę i dochodzi się do wprawy przy ich łączeniu i
wyborze. Polecam taką zabawę, zwłaszcza z pudrami mineralnymi ponieważ ich
tworzenie i modyfikacja są bardzo proste. Wystarczy wybrane półprodukty
wymieszać w torebce strunowej, przesypać do pojemnika i gotowe :)
Pierwsze zdjęcie to sam krem, kolejne to puder mineralny do cery suchej a ostatnie to delikatny dodatek krzemionki. I nie zapomnijcie o różu z poprzedniego posta :D
Krzemionka to cudoooo ;) nic tak nie matuje jak ona ;)
OdpowiedzUsuńFakt. Sprawdza się nawet na scenie, ciepło reflektorów jej nie straszne:)
OdpowiedzUsuńJa zamówiłam kilka pudrow matujacych z Kolorowki. Bo milalam dwa ale nie podpisane . I teraz nie wiem który był lepszy. Jeden to Kaolin drugi Krzemionka. Ale chyba jednak Krzemionka . Bo Kaolin chyba jest bez zapachu.
OdpowiedzUsuń