To w zasadzie nie jest powrót, to zaczynanie od nowa... Tyle
się zmieniło w moim życiu, tylu nowym wyzwaniom trzeba było stawić czoła, że na
przyjemność jakim jest pisanie o własnoręcznie ukręconych kosmetykach
zwyczajnie nie wystarczało mi czasu. Minęłabym się z prawdą gdybym napisała, że
tych kosmetyków nie robiłam, bo robiłam, często, szybko i w pośpiechu. Prawda
jest taka, że staram się nie używać kosmetyków drogeryjnych, są słabej
jakości, uczulają, podrażniają, kolory są zawsze nie do końca dopasowane. Używam niemal wyłącznie kosmetyków własnej roboty, tylko czas mi się tak
skurczył, że na zrobienie zdjęć, opisy i wrzucenie postu… no nie było jak :)
Postanowiłam akcję-reaktywację zacząć od mojej nowinki
kosmetycznej czyli od różu mineralnego. Kiedyś młoda, piękna i wypoczęta w zasadzie
nie używałam różu wcale. Ten kosmetyk dla mnie nie istniał. Teraz ciut starsza,
wiecznie niedospana i od rana zmęczona kocham róż jak nic innego! Jednym
muśnięciem oszukuję całą planetę udając wyspaną i rześką :)
To jest już mój kolejny, kolejny, kolejny róż mineralny. Z
początku robiłam go na bazie jedynie dwóch składników: Color Blend Mysterious
Mauve oraz Blush Base Mix. Mieszałam w przewadze bazy, na oko tak 2 do 1 i
gotowe.
Teraz ponieważ mam już większą wprawę, a i zgromadziłam sobie pokaźną kolekcję
półproduktów ze sklepu Kolorówki, to jak to zwykle ja muszę kombinować. Do
ostatniego dodałam pigmenty by leciutko odbijały światło, rozjaśniałam i
przełamywałam barwy.
Startuję zawsze od zmieszania bazy Blush Base Mix z bazą
kolorystyczną, tym razem, Color Blend Venetian Rose. Dwie miarki Blush Base Mix
oraz jedna miarka Color Blend Venetian Rose.
Kolor wyszedł jak na pozimową cerę trochę zbyt intensywny.
Rozjaśniłam go dodając po trochu (najmniejszą mikro miarką) Extra Bright oraz Color
Blend White.
Zbyt różową barwę przełamałam dodając dwie mikro miarki bazy Color
Blend Nude. Na koniec po jednej mikro miarce pigmentów Rose Romance Cosmic
Carolyn by róż zyskał leciutko odbijające drobinki i gotowe :)
To co lubię, delikatny, ledwo zauważalny, a jednak jest i
całej buzi dodaje życia!
ja wole broznzery:) róze mi nie pasują
OdpowiedzUsuńJa również myślałam, że róż jest zbędny, ale po zrobieniu własnego odkryłam, że ładnie ożywia twarz. Najlepsze zawsze jest to, że kolor tworzymy dla nas idealny :)
OdpowiedzUsuńSzlag mnie trafi.. bo pisałam komentarz a jak zalogowałam się na konto google, to komentarz zniknął.. Znacie ten ból?!
OdpowiedzUsuńPytałam, ile nakładasz różu? Bo ja przy takim nasyconym ("ciemnym", "czystym") jak Twój muszę dawać dosłownie pare okruchów na koniec puszka pędzla i mocno strzepnąć, i dopiero takie coś jak dociskam do policzka to i tak zostawia ślad ;p Mam dużo jaśniejsze róże bo inaczej mogę sobie zrobić buraczaną krzywdę, jak nie strzepnę dostatecznie. :3
Ciężko mi było przywyknąć, że wystarczy tak mało i niedawno zdarzało mi się przesadzić, ale ostatnio wdrożyła umiar :D
Już rozumiem ,czemu mam tyle róży. Na chwilę przestałam używać bo mi się wydawało, że puce i tak rumiane to wystarczy, ale jednak warstwa podkładu dość wybledza policzki. Nie chciałam też blokować skóry dodatkową warstwą (niby to mineralne, ale jednak nadmierna tapeta nie jest u mnie wskazana) ale teraz jest w porządku, może właśnie przez ten umiar. Tych rozbielonych jednak używam więcej, chociaż mam śliczny odcień taki wręcz fluoresencyjny (mika apple blossom, biała baza i czerwony pigment w głównej roli, no i jeszcze starluster) i wygląda nieźle :)
Trochę różu, żółtawy podkład-korektor pod oczy i wyglądam jak człowiek ;p
Właśnie zaliczyłam zerwane łącze internetowe i zniknięcie komentarza! wrrr! Znamy ten ból :)
OdpowiedzUsuńRóż :) Różu używam niewiele i zawsze zdmuchuję jego nadmiar z pędzla. Dużą różnicę zauważam przy nakładaniu w zależności od przygotowania buzi. Jeśli użyję pudru matującego (używam mineralnego, transparentnego) to skóra jest na tyle dobrze przygotowana, że nadmiar różu mi nie grozi. Jeśli natomiast stosuję róż na twarz posmarowaną samym kremem lub podkładem w kremie to czasem robią mi się mocne zbyt intensywne poliki :)
Do rozjaśniania różu używam miki z mirystynianem magnezu lub gotowej bazy Blush Base Mix. Odpowiednie rozjaśnienie to podstawa! A przyciemnić w razie czego też się zawsze da.
fajny blog i dużo interesujących mnie tematów :D
OdpowiedzUsuń:D
Usuń