Proporcja na ok. 1 błyszczyk o pojemności 3-4 ml.
- olej rycynowy – 1,5 g
- olej Jojoba – 1,5 g
- wosk Candelilla – 0,4 g
- pigmenty
akcesoria:
- zlewka
- bagietka
- szpatułka lub łyżeczka
- łaźnia wodna (garnuszek z wodą, podgrzewamy na kuchni)
- waga lub miarki
Nie podaję ilości pigmentów, ponieważ można dodawać je w różnych ilościach w zależności od zamierzonego efektu.
Do zlewki odważamy lub odmierzamy odpowiednie ilości olei i wosku. Wkładamy zlewkę do łaźni wodnej i ogrzewamy, aż do stopienia wosku. Dokładnie mieszamy bagietką.
Możemy zrobić większą ilość olejowo-woskowej bazy, odlać ją do jakiegoś pojemniczka i wykorzystać później.
Do mieszaniny olei i wosku dodałam nieco pudru jedwabnego (to ta biała substancja na szpatułce). Zgodnie z różnorakimi źródłami puder jedwabny pielęgnuje usta i ma wpływ na konsystencję i rozprowadzanie się błyszczyka. Dodajemy również pigmenty i wszystko dokładnie mieszamy.
Jeśli w między czasie błyszczyk zacznie nam gęstnieć, wstawiamy ponownie zlewkę do garnuszka z wodą.
Możemy użyć więcej niż jednego pigmentu. Jeśli np. błyszczyk jest za ciemny można go rozbielić przy użyciu pigmentów perłowych białych lub dyspersji dwutlenku tytanu – lepiej rozprowadza się niż normalny dwutlenek tytanu, którego też można użyć.
Pigmentów dodaję po trochu, sprawdzając na ustach efekt. Kiedy jest już zadawalający, rozgrzewam ponownie błyszczyk w i przelewem do przygotowanego wcześniej pojemniczka, wkładamy zatyczkę, zakrętkę z aplikatorem i gotowe.
Niezbyt szczęśliwym pomysłem jest nalewanie błyszczyka „po brzegi”. Aplikator zajmuje nieco miejsca i wypycha nadmiar błyszczyka. Wszystko się rozmazuje, trzeba wycierać... Lepiej jest zostawić nieco miejsca – co najmniej tyle co na zdjęciu.
Aby błyszczyk dobrze trzymał się na ustach musi być dość gęsty. Jeśli dodajemy wosków „na oko”, powinno ich być tyle, by chłodny już błyszczyk miał konsystencję prawie półstałą.
Poniżej kolekcja różnorakich błyszczyków. Pierwszy od lewej to mój – z pigmentem Gemtone Ruby, mocno kryjący. Kolejne dwa to błyszczyki dla siostry – jeden z pigmentem Bronze Fine mocno kryjący, drugi, półtransparentny z mieszaniną Foliage, Dusty Rose, dwutlenku tytanu i czerwieni żelazowej. Była to całkiem udana próba odtworzenia koloru kupnego błyszczyka. Czwarty błyszczyk również należy do mnie i zawiera Be My Valentine i sporo dwutlenku tytanu - dobrze kryjący. Ostatni został zrobiony jako prezent dla koleżanki – zawiera mikę Tibetian Ochra i nieco Diamond Dust, półtransparentny – miał mieć łagodny odcień i koniecznie musiały być w nim błyszczące drobinki.
1. Gemton Ruby
2. Bronze Fine
3. mieszanina Foliage, Dusty Rose, dwutlenek tytanu, czerwień żelazowa
4. Be My Valentine + dwutlenek tytanu
5. Tibetian Ochra +Diamond Dust
Jeśli błyszczyk ma być jednolity i dobrze kryjący dobrze jest używać pigmentów od drobnych cząstkach, dobrze kryjących – do takich należy np. Gemtone Ruby czy Bronze Fine. Jeśli użyjemy pigmentów o dużych cząstkach błyszczyk będzie iskrzył się święcącymi drobinkami – mika Tibetian Ochra nie ma drobin, więc należało dodać więc należało dodać pigmentu, który sprawi, że drobiny się pojawią.
Pigmenty po dodaniu do olei i wosków zazwyczaj są nieco ciemniejsze niż "na sucho".
Błyszczyki całkiem nieźle się trzymają i bardzo dobrze pielęgnują usta. Dla mnie ważne jest przede wszystkim to, że mogę ich używać i nie kończy się to czerwoną, swędzącą obwódką wokół ust.
O kurcze nie wiedziałam, że to w miarę łatwe :)
OdpowiedzUsuńMam pytanie czy jest możliwość kupna od Ciebie takich naturalnych kosmetyków?;)
To jeszcze prostsze niż się zdaje :)
OdpowiedzUsuńI stosunkowo szybkie w porównaniu z kremami itp... o mydłach niewspominając.
Nie sprzedaję kosmetyków, czasem robię je tylko dla członków rodziny.
Obawiam się, że mogłabym nie podołać czasowo takiemu wyzwaniu :)
Nie wiedziałam,że błyszczyki można uzyskać nie wychodząc z domu. Bardzo przydatne! A do tego w 100% naturalne :)
OdpowiedzUsuńJestem pod wrazeniem !!! Swietna i bardzo unikatowa strona :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Aaaaa, ja to muszę mieć - zrobić!
OdpowiedzUsuńI z tym sprzedawaniem kosmetyków to może się warto zastanowić? ;)
Zastanawiać się zawsze można :)
OdpowiedzUsuńPewnie, że można ;) A powiesz mi jeszcze na jak długo Ci takie cudeńko wystarcza? :) (W sensie używasz go 3 miesiące, rok, zuzywa się bardzo szybko czy prawie wcale?)
OdpowiedzUsuńHm... trudno mi powiedzieć na ile mi starcza, bo mam kilka kolorów (i w błyszczykach i w pomadkach) i używam ich w zależności od tego czy pasuję czy nie w danym momencie. Regularnie to używam balsamu do ust i on mi starcza na ok. 3 miesiące. Taki jeden błyszczyk w opakowaniu z aplikatorem starczyłby mi pewnie na jakieś 2-3 miesiące, gdybym tylko jednego używała.
OdpowiedzUsuńMam natomiast pomadkę, która ma ok. 2 lat i nic jej nie dolega. Wygląd jak nowa, tyle że jest jej mniej :)