piątek, 22 października 2010

Krem z kwasami PHA

To jeden z moich ulubionych kremów. Dzięki niemu udało mi się zapanować nad zmianami atopowymi na skórze. Miałam dość dużo z nimi problemów, szczególnie wokół oczu. Były bolesne i bardzo brzydko wyglądające. Miałam też trądzik różowany w okolicach nosa, ust i policzków. Dzięki temu kremowi skóra wygląda naprawdę dobrze. Krem jest dość lekki, nawilżający. Ze względu na suchą skórę musze jeszcze dodatkowo, po jego wchłonięciu, stosować krem tłusty. Taki układ zapewnia mojej skórze względny komfort. O kremie tłustym, co się nie świeci - w innym „odcinku”. Ze względu na właściwości kremu można go polecać praktycznie do każdej cery.

Na początku robiłam krem z zestawu gotowego kupowanego w sklepie ZSK. Potem zaczęłam kupować półprodukty i dopasowywać sobie inne oleje na bazie tamtego przepisu.

Podaję przepis na ok. 50 ml kremu. Krem jest lekki, często dobrze napowietrzony, więc po jakimś czasie jego objętość potrafi się nieco zmniejszyć.



Faza olejowa:
  • MSG (emulgator)                     1,33g
  • alkohol cetylowy                      1 g
  • oleje                                        10 g

Faza wodna:
  • kwas laktobionowy                  0,33 g
  • glukonolakton                          1 g
  • wodorotlenek sodu                  0,4 g
  • woda                                       21 ml

Inne składniki dodawane na końcu:
  • guma ksantanowa – szczypta
  • liposomy do cery naczynkowej i antyhistaminowy


W tym kremie zastosowałam oleje: ze słodkich migdałów, z ogórecznika, skwalan – każdego po 3,3 g.
Zależało mi na tym, aby szybko się wchłaniały. Każdy jednak może wybrać oleje odpowiednie do swojej skóry. Ważne są tylko proporcje.

Dodaję do fazy wodnej wodorotlenku sodu. Są dwa powody. Aby emulgator prawidłowo zadziałał, pH kremu musi być powyżej 4. Ja podnoszę jeszcze nieco wyżej, gdyż chcę uniknąć lekko złuszczającego działania kwasów PHA, które występuje przy niższych pH.

Fazę wodną podgrzewam do ok. 40°C, potem pozwalam jej się schłodzić i wstawiam do lodówki razem z fazą olejową. Pozostawiam je tak na mniej więcej dobę, alby pH fazy wodnej ustaliło się. Kiedyś mieszałam odrazu po zważeniu, ale rezultaty mnie nie zadawalały.

Poniższe zdjęcie przedstawia fazę wodną (zlewka większa) i fazę olejową (mała zlewka). W fazie wodnej rozpuściły się wszystkie półprodukty. W fazie olejowej widzimy emulgator i alkohol cetylowy w postaci stałej. Alkohol cetylowy jest tzw. stabilizatorem emulsji. Nie pozwala jej się rozdzielić. Pod koniec mieszania kremu dodaję jeszcze gumę ksantanową, która spełnia podobne zadanie. W pierwszych kremach jej nie dodawałam i po jakimś czasie, mniej więcej tygodniu, krem się lekko rozdzielał i trzeba go było przed posmarowanie się zamieszać palcem.

Fazy wodna i olejowa kremu z kwasami PHA

Obie zlewki wstawiamy do łaźni wodnej, czyli do garnuszka z wodą. Podgrzewamy powoli.

Faza wodna i olejowa w łaźni wodnej

Elementy stałe fazy olejowej muszą się rozpuścić. Kiedy faza olejowa jest klarowna możemy przystąpić do połączenia obu faz. Jeśli przygotowuje się małą ilość kremu można użyć do mieszania spieniacza do mleka (należy tylko zdjąć sprężynkę, aby nie wtłaczał zbyt dużo powietrza). Jeśli mam do zrobienia nieco większą ilość kremu posługuję się mikserem z trzepaczką do ciasta drożdżowego. Trzepaczki od nowości używam wyłącznie do tego celu. Nie należy mieszać kremów przedmiotami, które miały styczność z żywnością, gdyż łatwo jest wprowadzić pożywkę dla bakterii. Na trzepaczkach zawsze może coś zostać, nawet jeśli myje się je dokładnie.

Profesjonalne mieszadło do kremów

Zaczynamy mieszać fazę wodną na wysokich obrotach i powoli dolewamy fazę olejową. Połączone fazy stają się nieco mętne.

Dodawanie fazy olejowej do wodnej

Ważne jest, aby na początku mieszać krem na wysokich obrotach. Jeśli obroty będą za małe, krem może się rozdzielić na dwie fazy. Zauważycie to, nie da się pomylić.
Po pewnym czasie krem zacznie nieco gęstnieć, nabierać konsystencji rzadkiego kisielu. Należy dalej szybko go miksować. Mieszanie powinno się prowadzić, aż do całkowitego wystudzenia kremu (lub choć do momentu schłodzenia do temperatury ludzkiego ciała, po dotknięciu zlewki przedramieniem nie powinno czuć się ciepła). Proces ten można nieco przyspieszyć wkładając zlewkę do garnuszka z chłodną wodą. Nie należy jednak robić tego zbyt szybko, krem musi nabrać kremowej konsystencji w wyższej temperaturze.

Na poniższym zdjęciu widzimy krem, w którym fazy już się dobrze połączyły, ale nadal jest bardzo rzadki, na powierzchni tworzą się bąbelki jak na powierzchni spienianego mleka. Na tym etapie jeszcze nie należy chłodzić kremu.

Krem z kwasami PHA w trakcie mieszania

Kiedy krem się już schłodzi i nabierze bardziej kremowej konsystencji (ten krem należy do lekkich, stosunkowo rzadkich kremów, nie oczekujcie, że będzie gęsty jak dawny krem Nivea, nabrany na palec, będzie lekko spływał) możemy dodać do niego różne dodatki.

Krem z kwasami PHA – już schłodzony, przed dodaniem dodatków

Ja dodałam gumę ksantanową, aby krem się nie rozdzielił, i liposomy do cery naczynkowej i antyhistamionowy po ok. 10 kropli.

Dodatki do kremu

Nie dodajemy wszystkiego na raz. Najpierw dokładnie rozprowadzamy gumę ksantanową – można to robić kiedy krem jest jeszcze nieco ciepły. Potem każdy z liposomów po kolei. Jeśli dodamy zbyt dużo liposomów, krem może się rozdzielić. Ważne jest by liposomy dodawać, gdy krem jest chłodny, gdyż są bardzo wrażliwe na temperaturę. Mieszamy dokładnie i cieszymy się, że już prawie koniec.

Krem z kwasami PHA z dodatkami

Przenosimy krem do jakiegoś naczynka. Ja trzymam kremy w pojemniczkach aptecznych. Nie da się ich stłuc, co w moim przypadku jest bardzo istotne :)

Gotowy krem w pojemniczkach


Krem trzymam w lodówce. Jeśli przygotowuję go np. na wyjazd lub jeśli zawiera jakieś maceraty, konserwuję go preparatem FEOG, który dodaję do fazy wodnej przed wstawieniem zlewki do łaźni wodnej.

Przedstawiony krem można potraktować jako bazę i dodać do niego różne inne składniki – np. nieco olei, których nie można podgrzewać albo inne liposomy. Można też wcześniej zmodyfikować fazę wodną dodając nieco alantoiny lub kwasu hialuronowego. Do fazy wodnej można dodać większość substancji rozpuszczalnych w wodzie i odpornych na temperaturę. Jeśli nie są odporne, lepiej dodać je do gotowego kremu. Trzeba tylko sprawdzić, czy dodawane substancje mogą być łączone z kwasami PHA.

3 komentarze:

  1. Hej! Właśnie zrobiłam ten krem, niestety, nie wyszedł :( Fazy nie połączyły się i mam wodę z kulkami tłuszczu. Szkoda, że nie przestudiowałam sobie twojego "krok po kroku". Ale już zapisuję w zakładkach i zajrzę, jak tylko będę robić go znów!
    PS: też chciałam dodać tam liposomów naczynkowych z ZSK!
    Pozdrowienia!

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj, mam nadzieję że nie wyrzuciłaś kremu. Zazwyczaj daje się go uratować. Trzeba ponownie podgrzać i zacząć mieszać od nowa. Podejrzewam, że albo były za chłodne fazy, albo był zbyt wolno mieszany na początku (fazę olejową trzeba wlewać do intensywnie mieszanej wodnej). Niestety czasem tak się zdarza.
    Ten krem dodatkowo ma tendencję do rozwarstwiania się po jakimś czasie. Nie psuje się, tylko na dnie pojemniczka zbiera się nieco fazy wodnej. Zazwyczaj mieszałam paluchem i dalej się nim smarowałam. Ten problem zniknął po tym jak zaczęłam dodawać szczyptę gumy ksantanowej. Winne są prawdopodobnie kwasy, bo w innych kremach na tym emulgatorze i w niemal identycznych proporcjach nigdy do tego nie dochodziło.
    Liposomy na naczynka są świetne. Tylko trzeba sobie jeszcze wymyślić jakiś kremik, który będzie miał działanie ochronne. Jednak silne słońce, klimatyzacja czy mróz przypominają naczynkom, że mają wyłazić. Razem jednak sprawują się świetnie.
    Powodzienia przy następnym kremie i dziękuję za komentarz :)

    OdpowiedzUsuń