środa, 22 grudnia 2010

Beże dla M. - cienie

Pasztet w piekarniku, kaczka i ciasteczka gotowe, na karpia w galarecie-  za wcześnie... Dzięki temu mam chwilę czasu, dodam więc obiecane M. beże - zdjęcia czekają już od jakiegoś czasu :)
Uwielbiam beżowe cienie, nie potrafię się bez nich obyć. Mam ciemne powieki  i głęboko osadzone oko - konieczne jest rozjaśnianie go.


Pierwszy beżyk powstał z miki Oriental Beige. Pomieszałam ją z innymi składnikami w poniższych proporcjach:

2 objętości Oriental Beige
6 objętości baza TKB
1 objętości Sericite Mica
1 objętość puder jedwabny
1 objętość stearynian magnezu


Wykonanie - identyczne jak w poprzednich przypadkach :)



Wrzucamy, ucieramy, skrobiemy, ucieramy... wrzucamy do pojemniczka :)



Poniżej cień nałożony na sucho i na mokro.







Cieniem, który chyba staje się powoli moim ulubionym, jest cień zrobiony z miki Natural Beige. Dostałam ją, na początku wydawała mi się za zimna, więc przeleżała jakiś czas w szafce. Teraz ją uwielbiam.
Cień zrobiłam z następujących proporcji:

2 objętości Natural Beige
2 objętości bazy TKB
1 objętość stearynianu magnezu
1 objętość pudru jedwabnego

Mieszamy i gotowe.


Cień, po lewej aplikowany na sucho, po prawej na mokro.

czwartek, 16 grudnia 2010

Zimowy krem ochronny

Jakiś czas temu zagościła u nas zima co nakłoniło mnie (również jakiś czas temu) do zrobienia ochronnego kremu zimowego. Receptura jest próbą połączenia tego co wiem o kremach tłustych (na monostearynianie glicerolu) oraz składu mojego poprzedniego kremu ochronnego (zwierał woski, wyciąg z arniki, wyciąg z miłorzębu, olej ze słodkich migdałów i wyciąg z kasztanowca). Niektóre z tych składników wchodzą w skład ekstraktu na rozszerzone i pękające naczynka krwionośne (jest doskonały!).


Proporcje na ok. 50 g:

Faza olejowa:
  • monostearynian glicerolu 3,5 g
  • wosk pszczeli 1 g
  • alkohol cetylowy 0,75 g
  • masło Shea 2 g
  • lanolina 2 g
  • złoty olej Jojoba 3 g
  • olej ze słodkich migdałów 3 g
  • macerat z kwiatów arniki 3 g

Faza wodna:
  • ekstrakt z miłorzębu 1 g
  • gliceryna 2,5 g
  • d-pantenol 2,5 g
  • woda 26 g

Faza dodatków:
  • ekstrakt liposomowy na rozszerzone i pękające naczynka  1 – 1,5 ml

Akcesoria:
  • dwie zlewki
  • mieszadełko (spieniacz od kawy lub mikser)
  • łaźnia wodna (garnek z wodą, podgrzewamy na kuchence)
  • waga


Ponieważ przygotowywałam stosunkowo niewielką ilość kremu, postanowiłam zmieszać ją spieniaczem do mleka.

Odważone składniki fazy olejowej i wodnej (każda faza w swojej zlewce) trafiają do łaźni wodnej, którą powoli podgrzewamy:



Gdy składniki fazy olejowej rozpuszczą się możemy przystąpić do połączenia faz. Mieszamy fazę wodną i dolewamy do niej fazę olejową:




Mieszamy dzielnie mieszadełkiem połączone fazy. Gdybyśmy przestali mogłyby się rozdzielić:




Mieszać powinniśmy, aż do całkowitego wystudzenia kremu. Może trwać do dość długo – jeśli mieszamy krem mikserem, mikser spokojnie sobie z tym czasem poradzi, jeśli spieniaczem do kawy, może się on w pewnym momencie zbuntować (krem gęstnieje, a spieniacz nie jest przystosowany do takiej pracy).
Aby przyspieszyć stygnięcie kremu, można wstawić zlewkę znowu do łaźni wodnej, tym razem z zimną wodą (tak, tak – łaźnia nie tylko potrafi podgrzewać:). Krem dalej gęstnieje, jeśli mieszadełko nie daje sobie rady, można mieszać go intensywnie bagietką. Jeśli zauważymy, że z kremu zaczyna oddzielać się olej, wracamy z powrotem do mieszania mieszadełkiem. I tak na zmianę, aż nie będzie zupełnie chłodny:




Do wychłodzonego kremu dodajemy ekstrakt liposomowy do cery naczynkowej i dokładnie mieszamy (na zmianę bagietką i mieszadełkiem):



Gotowy krem możemy przełożyć do pojemniczka:




Opisany krem był wykonywany jako krem do twarzy. Niestety chyba nie służy jej ekstrakt z miłorzębu i krem awansował na krem do rąk (tu nie ma problemu). Ekstrakt z miłorzębu ma dodatkowo charakterystyczny zapach, które może nie wszystkim odpowiadać. Po nałożeniu na skórę zapach znika po pewnym czasie, trochę to jednak trwa.

Do twarzy zrobiłam dokładnie taki sam tylko bez ekstraktu z miłorzębu. Spisuje się doskonale. Nie błyszczy się specjalnie (zaleta kremów na monostearynianie glicerolu), woski i masło Shea pozostawiają na skórze warstwę ochronną. Ekstrakt na naczynka i arnika obkurczają naczynia. W efekcie nie robię się czerwona jak upiór nawet gdy na termometrze jest minus kilkanaście stopni a ja jestem na powietrzu kilka godzin. Ewentualne zaróżowienie nie wygląda źle i znika szybko.

Odważanie składników

Na pewno zauważyliście, że zazwyczaj podaję wagi półproduktów, a nie ich objętości. Proporcje w kosmetykach są bardzo ważne. Odważanie składników daje najlepsze rezultaty. Odmierzanie niekiedy nie jest wystarczająco precyzyjne.
Na Allegro można stosunkowo niedrogo kupić wagę – wpiszcie w wyszukiwanie „waga jubilerska”. Ceny zaczynają się już od kilkunastu złotych. Warto zainwestować.