
Postanowiłam błyskawicznym sposobem podrasować kupny mus do
ciała. Z braku czasu… bo przetwory! A co by się twarz na resztę nie obraziła to
jej zafundowałam maseczkę enzymatyczną :)
Po kolei, mus. Wybieram w sklepie ten z najlepszym składem,
najprostszym, najbardziej naturalnym... i wzbogacam go o ulubione oleje, maceraty,
kolagen i elastynę, hydromanil i oczywiście obowiązkowo żel hialuronowy, który
jest nieocenionym nawilżaczem. O zbawiennym działaniu kwasu hialuronowego
świetnie i bardzo rzeczowo pisze Arsenic na swoim blogu, o tu
Nie bez powodu wybrałam mus. Jest gęstszy od balsamu, a to ważne
bo po dodaniu moich ulepszaczy-odżywiaczy konsystencja kosmetyku zdecydowanie
się rozrzedza. No i musy z reguły są pakowane w takie spore pudełka (jak
słoiki) łatwo więc taki kosmetyk mieszać. Nie trzeba z butelki przelewać do
miseczki a później dumać jak to upchnąć z powrotem.
W pierwszej kolejności odkładam niewielką ilość musu do
osobnego naczynia i testuję jego chęć współpracy i rozwijania się. Musimy
pamiętać, że nie każdy kupny/gotowy kosmetyk nadaje się do modyfikacji. Są
takie, których składniki nie będą współgrać z różnymi dodatkami. Wtedy taki
kosmetyk będzie się rozwarstwiać, nie uda nam się go wymieszać na jednolitą,
gładką masę. W razie wspomnianej sytuacji nie ma się co załamywać, to jest
jedynie kwestia estetyki, nic więcej. Można spokojnie felerny krem czy balsam
zużyć co by się cenne składniki nie zmarnowały, a na spokojnie szukać jakiejś
innej bazy wyjściowej. Z mojego doświadczenia wynika jednak, że większość
kosmetyków da się z łatwością modyfikować.
Wracając do opisywanego tu musu to testy próbne zaliczył
celująco. Wymieszał się idealnie. Czyli spokojnie wrzucam wzbogacony próbnik do
zasadniczego pojemnika i dodaję wybrane „dopalacze” już do całości musu. Zasada
jest taka, że suma dodatków nie powinna przekroczyć 10% całości. Ja dodaję na
oko i też zawsze wychodzi. Jedno psiknięcie każdego ze składników i gotowe. Żelu
hialuronowego zawszę daję więcej, tak od serca.

Wymienię po kolei dodawane składniki, można je kupić np. w
sklepie Zrób Sobie Krem
Olej arganowy: hit ostatnich czasów, wykazuje działanie wygładzające, ujędrniające oraz odkażające. Przeciwdziała procesom starzenia się skóry, poprawia jej elastyczność i działa rewitalizująco – wspomaga odnowę komórek. Wspomaga regenerację naskórka przy egzemach, zmianach trądzikowych, bliznach. Działa kojąco na podrażnioną i wrażliwą cerę alergiczną oraz na oparzenia słoneczne. Zawiera duże ilości witaminy E dzięki czemu jest antyoksydantem (wymiataczem wolnych rodników).
Olej makadamia: kolejny hit i wymiatacz rodników. Odpowiedni do wszystkich typów skóry ale polecany szczególnie przy suchej, łuszczącej się, wrażliwej i dojrzałej skórze. Działa regenerująco, odżywczo, wygładzająco, poprawia wygląd skóry.
Macerat z nagietka lekarskiego: ma silne właściwości gojące i regenerujące. Idealny do pielęgnacji skóry zniszczonej, podrażnionej. Pielęgnuje, odżywa, wygładza, natłuszcza. Doskonały do cery suchej, zmęczonej i zwiotczałej.
Kolagen i elastyna: kolagen utrzymuje odpowiednią wilgotność skóry, elastyna nadaje skórze sprężystość i elastyczność. Do pielęgnacji skóry o działaniu regenerującym i odmładzającym, przywraca świeżość, gładkość i sprężystość skóry.
Hydromanil: jest doskonałą substancją nawilżającą pochodzenia naturalnego. Pozwala uzyskać długotrwały efekt nawilżania penetrując głębokie warstwy skóry i ograniczając transepidermalną utratę wody. Reguluje proces złuszczania naskórka i prowadzi do poprawy wyglądu skóry.
D-pantenol: jest prowitaminą, gromadzi się w skórze właściwej i ulega przemianie w witaminę B5 (kwas pantotenowy). Działa łagodząco na podrażnioną i zaczerwienioną skórę. Ma właściwości higroskopijne (gromadzi wodę) przez co nawilża skórę powodując, że staje się miękka i jędrna.
Olej makadamia: kolejny hit i wymiatacz rodników. Odpowiedni do wszystkich typów skóry ale polecany szczególnie przy suchej, łuszczącej się, wrażliwej i dojrzałej skórze. Działa regenerująco, odżywczo, wygładzająco, poprawia wygląd skóry.
Macerat z nagietka lekarskiego: ma silne właściwości gojące i regenerujące. Idealny do pielęgnacji skóry zniszczonej, podrażnionej. Pielęgnuje, odżywa, wygładza, natłuszcza. Doskonały do cery suchej, zmęczonej i zwiotczałej.
Kolagen i elastyna: kolagen utrzymuje odpowiednią wilgotność skóry, elastyna nadaje skórze sprężystość i elastyczność. Do pielęgnacji skóry o działaniu regenerującym i odmładzającym, przywraca świeżość, gładkość i sprężystość skóry.
Hydromanil: jest doskonałą substancją nawilżającą pochodzenia naturalnego. Pozwala uzyskać długotrwały efekt nawilżania penetrując głębokie warstwy skóry i ograniczając transepidermalną utratę wody. Reguluje proces złuszczania naskórka i prowadzi do poprawy wyglądu skóry.
D-pantenol: jest prowitaminą, gromadzi się w skórze właściwej i ulega przemianie w witaminę B5 (kwas pantotenowy). Działa łagodząco na podrażnioną i zaczerwienioną skórę. Ma właściwości higroskopijne (gromadzi wodę) przez co nawilża skórę powodując, że staje się miękka i jędrna.
Żel hialuronowy: o tym polecam przeczytać u Arsenic
Na koniec krótko o maseczce enzymatycznej. Wybrałam ją bo ma właściwości złuszczające a to na jesieni jest szczególnie wskazane.
Osobiście nie lubię klasycznych peelingów do twarzy więc
zastępuję je maseczkami typu peel-off. Moja maseczka działa również
nawilżająco, łagodząco, wzmacniająco na naczynia krwionośne. Prócz tego zawiera
ekstrakt z ananasa i papai - namiastka egzotyki idealna na jesienne dni. Z
wakacjami może się również kojarzyć zapach tego kosmetyku, hmmm pachnie nieco
jak port przy porannym rozładunku:) Na szczęście woń jest bardzo delikatna.
Wykonanie
trywialne, trzeba zmieszać suche składniki wsypując wszystko do dołączonego do
zestawu pojemnika. Później każdorazowo porcję maseczki mieszać z porcją
przegotowanej lub mineralnej wody. Ja do odmierzania używam miarki od leków.
Przygotowałam maseczkę z około 30ml suchej bazy i 30ml wody. Wodę można dodać
nieco ciepłą będzie dużo przyjemniej.
Nie będę tu nikogo uszczęśliwiać zdjęciem z maseczką na
twarzy. Jak się wtedy wygląda, każdy wie. Udało mi się za to sfotografować
zdjętą już maskę, równie ciekawy to widok :)
Buzia po enzymatycznym peel-off jest jakby najedzona, a o
długofalowych efektach muszę napisać nieco później. Jak już zastosuję ją
kilkakrotnie.
Pozdrawiam słonecznie i wracam do kręcenia śliwek w garach :)
Wiwerka