Nie lubię się opalać. Na słońcu po kilku chwilach umieram albo z przegrzania albo z nudów. Nie lubię używać samoopalaczy bo zapach skóry po ich użyciu jest odrażający, a komentarze męża w stylu „oooo co tak tu pachnie rosołem z grzybami?” jeszcze bardziej zniechęcają do używania tego typu kosmetyku. Jestem więc blada choć chętnie byłabym opalona.
W zanadrzu mam małe oszustwo. Opaleniznę w sprayu. W bardzo prosty i
zupełnie tani sposób możemy przygotować olejek, który nada skórze delikatny
brązowy odcień.
Dziś będzie prosto, krótko i na temat. Potrzebujemy oliwkę, zwykłą, naszą
ulubioną lub olejek np. z bazy olejków ze sklepu Zrób Sobie Krem: https://www.zrobsobiekrem.pl/pl/c/Oleje-zimnotloczone/4
Ja akurat miałam oliwkę dziecięcą Hipp, lubię ją ze
względu na bardzo dobry i co ważne naturalny skład. Do tego wsypujemy pigment.
Mieszamy i gotowe.
W zależności od tego jaki efekt chcemy uzyskać dodajemy mniej lub więcej
pigmentu. Kolor też wybieramy taki jaki najbardziej pasuje do naszej skóry. Ja
spośród mojej małej kolekcji pigmentów z kolorówka.com wybrałam Sandy Brown i
wydaje mi się, że ten pigment jest najbardziej uniwersalnym kolorem do tego
typu kosmetyków.
Kto ma ochotę błyszczeć od stóp do głów może dodać odrobinę pigmentu do
mgiełki czy odżywki do włosów. Można też przerobić plażowy krem z filtrem,
balsam po opalaniu lub ukręcić mieniące się masło do ciała… Opcji jest mnóstwo.
A oto efekt, po jednej warstwie:
Z letnimi pozdrowieniami!
Wiwerka